Błyskawica miała pomysł na rozegranie dzisiejszego meczu z faworytem i długo ten koncept się sprawdzał. Mało tego, już na wstępie – konkretnie w 3. minucie – gospodarze mogli objąć prowadzenie. Błażej Bawoł dograł do Daniela Krzempka, ale strzał głową z bliska nie był w stanie zaskoczyć Patryka Riabowskiego. Także czechowiczanie chcieli wywiązać się z roli faworyta. Sposobnością do zdobycia przewagi była „setka” Kamila Szarego.

Drastyczna zmiana nastąpiła na samym finiszu premierowej odsłony. W 42. minucie Paweł Kozioł egzekwował rzut wolny, czyniąc to na tyle dobrze mimo niemalże 30-metrowej odległości, że Mateusz Pońc dał się zaskoczyć, a futbolówka zakończyła lot w okienku. Na tym MRKS nie poprzestał. Tuż przed pauzą zadał kolejny cios. Po rzucie rożnym nastąpiło w pobliżu bramki zamieszanie, a najprzytomniej w nim odnalazł się Szymon Kubica, który dał swojej drużynie trafienie istotnie ustawiające przebieg rywalizacji.
 


Po przerwie nie wydarzyło się nic co zachwiałoby przebiegiem zdarzeń w Drogomyślu. Tym bardziej, że przyjezdni zyskali pewność w swojej grze. W 51. minucie zabójczy dla Błyskawicy okazał się wrzut z autu, po którym w „16” piłkę z dośrodkowania Bartłomieja Lorenca otrzymał Damian Zajączkowski, poprawiając dorobek strzelecki MRKS-u. Piłka w siatce zatrzepotała jeszcze w 81. minucie. Na liście autorów goli zaistniał Kamil Jonkisz, choć gospodarze w owej sytuacji sugerowali przewinienie napastnika.

MRKS sięgnął po efektowne wyjazdowe zwycięstwo, po raz drugi wiosną ogrywając swojego rywala „do zera”. – Nie tracimy goli, co na pewno cieszy, choć mamy też świadomość, że naszymi rywalami były na razie drużyny z dolnej połowy tabeli – klaruje Wojciech Białek, szkoleniowiec czechowiczan, dedykując sukces borykającemu się z problemami zdrowotnymi Tomaszowi Dzidzie oraz również nieobecnemu na tym etapie drugiemu trenerowi Kamilowi Sekule, który miał znaczący wpływ na jakość zimowych przygotowań MRKS-u.a