Miłe złego początki – mogą o wstępie meczu mówić w Pietrzykowicach. Gospodarze już w 10. minucie objęli prowadzenie. Po interwencji Damiana Górnego arbiter wskazał na „wapno”, a Paweł Duraj wykorzystał rzut karny. Niebawem przyjezdni wyrównali za sprawą powracającego do gry Jakuba Pilcha. Były, zarazem wciąż aktualny, król strzelców bielskiej A-klasy, jak na snajpera przystało, był tam, gdzie być powinien po zagraniu w pole karne Pawła Toborka. Zatem nieco ponad kwadrans po pierwszym gwizdku arbitra oba zespoły niejako od nowa rozpoczęły rywalizację o końcowy sukces. Ten przypadł w udziale przyjezdnym, bowiem w minucie 35. Michał Pilch przymierzył zza pola karnego w samo okienko, Rafał Prochownik był w tej sytuacji bezradny.

Po zmianie stron żadnej z drużyn nie udało się zmienić rezultatu. Blisko postawienia kropki nad „i” byli goście. W 71. minucie Dawida Kowalczyka powstrzymał Prochownik, w samej końcówce Kamil Jakubiec ostemplował natomiast poprzeczkę. – Zasłużenie sięgnęliśmy po trzy punkty. Jestem zadowolony, ponieważ warunki dzisiaj nie sprzyjały grze w piłkę, ponadto przygrywaliśmy 0:1. Podnieśliśmy się i sięgnęliśmy po ważne zwycięstwo. Na małym, specyficznym boisku zawodnicy dali z siebie 120 procent, zrealizowali założenia – ocenia Sebastian Gruszfeld, trener GLKS-u Wilkowice.

Protokół meczowy poniżej.