Tym bardziej ciekawie zrobiło się, gdy do pauzy wynik był remisowy. Na błyskawiczne otwarcie wyniku przez Marcina Jaworzyna wiślanie ripostowali w 28. minucie za przyczyną Mateusza Tomali, którego celny strzał poprzedziły próby Jakuba Marekwicy z rzutu wolnego i „poprawka” Szymona Woźniczki. – Beskid miał sporo szans i dyktował warunki. Można było się spodziewać, że w końcu wyższość swoją udowodni – opowiada szkoleniowiec WSS Wisła Tomasz Wuwer, który w przerwie miał świadomość, że jego podopieczni mogą finalnie nie zdołać zastopować spadkowicza z IV ligi.

Część druga meczu w Wiśle to pełna dominacja przyjezdnych i... gole będące konsekwencją licznych akcji zaczepnych. W 50. minucie Wojciech Padło dał Beskidowi ponowne prowadzenie, tego drużyna trenera Kamila Sornata już nie oddała. Ba, potrafiła jeszcze 3-krotnie znaleźć metodę na rozmontowanie bloku defensywnego przeciwnika. W 58. minucie wśród strzelców pojawiło się nazwisko Łukasza Zaremskiego, po nieco ponad godzinie również Dariusz Dziadek miał gola na personalnym koncie, a strzelecką kanonadę skoczowian na przestrzeni rewanżowej połowy zakończył Andrzej Siekierka.