Przy Startowej wiślanie mieli sposobność konfrontacji z młodzieżą Rekordu, częściowo zasiloną zawodnikami występującymi na szczeblu IV-ligowym. Na tle rywala wypadli o wiele korzystniej, aniżeli w przywołanym starciu z Kuźnią Ustroń. – Zobaczyłem zupełnie inne oblicze swojej drużyny w porównaniu do sparingu z poprzedniego weekendu – zauważa szkoleniowiec piłkarzy WSS Patryk Pindel. – Graliśmy w sposób przybliżony do tego, co chcemy grać w lidze, a przeciwnika wcale nie mieliśmy łatwiejszego. Wniosek, który mam jest taki, że sporo pracować musimy nad „mentalem”. Mam w składzie zawodników potrafiących grać w piłkę, ale jeśli tylko brakuje odpowiedniego podejścia, to pojawia się problem – dodaje trener przedstawiciela „okręgówki”.

Sparing z bielszczanami toczony był na wysokiej intensywności. Oba zespoły wypracowały sobie sporo bramkowych szans i choć łącznie padło 7 goli, to skuteczność trudno uznać za w pełni satysfakcjonującą. Dość wspomnieć, że goście co rusz obijali aluminium – Andrzej GórniokKrystian Strach celowali w słupek, a zarówno słupek, jak i poprzeczkę ostemplował Paweł Leśniewicz.

A gole? Tych nieco więcej zgromadzili „rekordziści” dowodzeni z trenerskiej ławki przez Bartosza Woźniaka. Mimo iż w 12. minucie Górniok uderzeniem z okolic narożnika „16” dał prowadzenie drużynie z Wisły, to godzinę później gospodarze mieli w zanadrzu już całkiem sporą przewagę w stosunku 4:1. Finisz to trafienia Stracha z 70. i 85. minuty, które rezultat skorygowały na „stykowy”. – Obie strony mogły być zadowolone z tej cennej pod względem szkoleniowym potyczki – uważa Pindel.