Już premierowy mecz w sezonie 2016/2017 jawi się dla beniaminka z ubiegłych rozgrywek jako bardzo trudny. W Leśnej są tego w pełni świadomi. Sobotnią inaugurację opuszczą przebywający jeszcze na wakacjach Grzegorz Rzeszótko, Marcin Marciniak i Łukasz Biegun. Bez nich, a nade wszystko napastnika Macieja Sowy, który barwy LKS-u zamienił latem na Skrzyczne Lipowa, o punkty nawet w konfrontacji z pierwszoroczniakiem w „okręgówce” będzie ciężko. Tym bardziej, że mimo poszukiwań nie udało się znaleźć następcy. Na grę w Leśnej nie zdecydował się m.in. Marcin Kozioł, strzelający do niedawna gole dla Świtu Cięcina. – W tych czasach nie każdy zawodnik chce za wszelką cenę grać wyżej, niż na poziomie A-klasy, bo niesie to jednak ze sobą pewne wyrzeczenia – mówi ze zrozumieniem Sebastian Szymala, szkoleniowiec ekipy z Żywiecczyzny.

Latem do piłkarzy z Leśnej dołączył Radosław Tracz, związany ostatnio z IV-ligowcem z Radziechów. Definitywnie pozyskano Marcina Wróbla z Jeleśnianki Jeleśnia, zaś szkoleniowca w szczególności ucieszył powrót Mateusza Piątka, przebywającego od pół roku poza granicami kraju. Frekwencja na treningach podczas okresu przygotowawczego jednak nie rzuca na kolana, sparingowy serial był dla zespołu wyjątkowo krótki, złożony z trzech spotkań w odstępie... tygodnia. – Bywa, że jest nas... sześciu – klaruje trener LKS-u, który na tej podstawie żadnych dalekosiężnych planów przed drużyną nie snuje. – Nie mamy wielkich oczekiwań. Nasz priorytet to utrzymanie. Generalnie spodziewamy się sezonu trudniejszego od poprzedniego – dopowiada Szymala.

W sobotę leśnian czeka batalia w Wilkowicach. Olbrzymie apetyty, by zwycięsko rozpocząć sezon ma tutejszy beniaminek w stawce PROFI CREDIT Bielskiej Ligi Okręgowej. – Sami byliśmy beniaminkiem i wiemy, że na wstępie gra się na dużej euforii, co bardzo pomaga. W Wilkowicach spędziłem kilka lat jako trener, znam to środowisko. Nie będzie łatwo coś ugrać – kończy szkoleniowiec LKS-u Leśna.