Sparingowy serial czechowiczanie otwierali w styczniu i wówczas aż 5:0 pokonali ekipę Śląska Świętochłowice. W kolejnych test-meczach równie skuteczni nie byli, ale dziś znów zafundowali rywalowi – a był nim nie byle kto, bo IV-ligowa Unia Oświęcim – strzelecką kanonadę. – To był otwarty mecz i sporo szans bramkowych sobie wypracowaliśmy, dobrze wywiązując się z realizacji powierzonych zadań – zauważa trener MRKS-u Wojciech Białek.
 


Odnosząc się zaś do konkretów – gospodarze pierwszego gola doczekali się już w 7. minucie. Faul na jednym z testowanych zawodników pomścił Paweł Kozioł, który „na raty” bramkarza Unii pokonał z rzutu karnego. W 37. minucie sytuacji sam na sam nie zmarnował Tomasz Dzida, który ustalił w taki sposób wynik do pauzy. Po niej pod obiema „świątyniami” spięć nie brakowało, ale to wyłącznie MRKS swoje akcje finalizował. O ile przy dograniu Kamila Jonkisza z 72. minuty pomocny okazał się „samobój” przeciwnika, tak kolejne pozytywne momenty z czechowickiej perspektywy to asysty Filipa Gajdy oraz Jonkisza, którzy wzajemnie dopomogli sobie w bliźniaczym stylu w strzelaniu goli.

MRKS wypadł zatem o wiele lepiej, aniżeli w środę, gdy uległ 1:3 Rekordowi czy w ubiegły weekend zwieńczony remisem 0:0 z Unią Dąbrowa Górnicza. – Nie zawsze wszystko jeszcze nam wychodzi, ale mamy najcięższy obecnie okres ze sparingowymi środami – mówi szkoleniowiec MRKS-u, który za kilka dni zweryfikuje się na tle Iskry Pszczyna.