W trakcie jesiennych zmagań w „okręgówce” Paweł Szpilarewicz wobec niesatysfakcjonujących wyników przestał pełnić funkcję szkoleniowca strumieńskiej Wisły. Zimą nic nie wskazywało na to, że na trenerską ławkę powróci. – W grudniu miałem propozycje z dwóch klubów, w tym A-klasy skoczowskiej. Gdy jednak usłyszałem, że do dyspozycji jest tam 13 zawodników to nie zdecydowałem się. Prowadzenie drużyny przy bardzo wąskiej kadrze przerabiałem już w Kaczycach i nie było to wcale przyjemne – opowiada trener Szpilarewicz, który po nowym roku otrzymał kolejną ofertę...

O młodego szkoleniowca „upomnieli się” włodarze LKS-u '96 Ochaby. Klubu zatem szczebla b-klasowego... – Spotkaliśmy się z prezesami w połowie stycznia. Byłem zaskoczony fajnymi pomysłami na odbudowę klubu, jakie mi wówczas przedstawiono. Okazało się niebawem, że frekwencja na treningach jest bardzo dobra, co było pozytywnym zaskoczeniem dla mnie. Dodatkowo klub organizacyjnie naprawdę nie odstaje od niejednego z wyższych lig. Nie ukrywam, że byłem w lekkim szoku i dziś z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że praca w B-klasie to żadna ujma – zaznacza z uznaniem nasz rozmówca.

Dodaje, że w Ochabach ambicje na grę powtórnie w A-klasie są, ale nie ma jednocześnie na to nadmiernego „ciśnienia”. Czy podjęta kilka tygodni temu współpraca potrwa zatem dłużej? – Dogadaliśmy się na pracę do końca sezonu, ale wiadomo, że wiosna została całkowicie storpedowana. Myślę, że nie mamy wyboru, bo nie zdążyliśmy się przekonać o tym, jak zespół pod moją wodzą funkcjonuje – klaruje z uśmiechem Szpilarewicz, łączący seniorską pracę w Ochabach z prowadzeniem rocznika 2010 piłkarskiej akademii GKS-u Jastrzębie.