Z dużą trwogą podchodzono w Żywcu do startu sezonu 2016/2017, wszak nowy szkoleniowiec Sławomir Białek nie miał zbyt wiele czasu, by z zespołem solidnie popracować. – Ale jest już coraz lepiej. Wprawdzie przepracowanego właściwie okresu przygotowawczego brakuje, to jednak szybko nadrabiamy zaległości. Wczoraj mieliśmy mocną jednostkę treningową i dobrą frekwencję. Chłopcy chcą i to ważne – tłumaczy szkoleniowiec Koszarawy, który zdradza nad czym w głównej mierze skupiają się treningowe wysiłki jego podopiecznych. – Szlifujemy stałe fragmenty gry, powrót z ataku do defensywy, czy konstruowanie akcji po przechwycie piłki – zaznacza Białek.

Na inaugurację Koszarawa niespodziewanie pokonała 1:0 Kuźnię Ustroń, by następnie przyjąć zimny prysznic w Bestwinie. Powrót na własne boisko okazał się szczęśliwy, bo żywczanie 2:0 zwyciężyli minionej soboty ekipę z Pruchnej. – W Bestwinie wypadliśmy bardzo słabo, brakowało koncentracji i konsekwencji w naszych poczynaniach. Ostatni mecz miał z kolei dwa oblicze. Znacznie lepsza była druga połowa, w której przejęliśmy inicjatywę – komentuje nasz rozmówca. Jak dodaje, kompletu „oczek” z grą na zero „w tyłach”, w dwóch z trzech spotkań otwierających zmagania w PROFI CREDIT Bielskiej Lidze Okręgowej, sam się nie spodziewał. – Wspięliśmy się na aktualne wyżyny możliwości tego zespołu – klaruje opiekun futbolistów Koszarawy.

Wydaje się więc, że w Żywcu optymistyczne nastroje zadomowią się na dłużej. Zwłaszcza, że poprawić ma się kadrowa sytuacja Koszarawy. W niedzielę w Leśnej w składzie żywczan pojawi się najprawdopodobniej powracający do klubu, a związany wcześniej m.in. z Jałowcem Stryszawa i Skałką Żabnica, Tomasz Janik, brat występującego w Koszarawie, Krzysztofa. – Tematów otwartych, by drużynę wzmocnić jeszcze w rundzie jesiennej jest więcej. Do Leśnej jedziemy po trzy punkty, ale mamy świadomość, że rywal się nie położy – podsumowuje trener Białek.