- Wynik to zawsze w tym okresie sprawa drugorzędna. Bardziej interesuje mnie jako trenera to, jak realizowane są choćby elementy ataku, nad którymi pracowaliśmy w ostatnich tygodniach. W znaczącej większości odpowiedź na podstawie tego sparingu jest twierdząca, ale też trzeba przyznać, że kilka razy rywal nam zagroził, a końcowy rezultat mógł być inny - oznajmia Wojciech Białek, szkoleniowiec MRKS-u.
 


Trudno jednak nie przyznać czechowiczanom pozytywnej oceny z racji rozgromienia IV-ligowca ze Świętochłowic aż 5:0. - Większość goli to efekt składnych akcji w naszym wykonaniu, a strzały dające nam bramki poprzedziły dobre podania - dodaje trener gospodarzy, który mógł cieszyć się również z tego, co jego podopieczni zademonstrowali indywidualnie.

I tak - Tomasz Dzida w 41. minucie wynik otworzył pięknym lobem z okolic środka boiska, kluczowe dogrania w drugiej odsłonie wykonywał Paweł Kozioł, a z roli egzekutora świetnie wywiązywał się Kamil Szary, który zakończył test-mecz z "dwupakiem". Kanonadę, jaką MRKS zaordynował Śląskowi, uzupełnili podwyższający prowadzenie na 2:0 w 55. minucie Jakub Raszka oraz Filip Gajda, który w 73. minucie zwiększył zaliczkę miejscowych na 4:0.