A i pogoda nie rozpieszczała... Boisko na przestrzeni 90. minut przeszło transformację z zielonej, sztucznej nawierzchni w białą, śniegową płytę. W pierwszej odsłonie dominowali zawodnicy trenera Seweryna Kośca, którzy narzucili swoje warunki gry. Wyszli na prowadzenie po strzale Patryka Kłyszyńskiego, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym Błyskawicy po wrzutce Kacpra Mariana i pokonał bramkarza strzałem z 11. metrów. "Fiodory" podczas premierowych 45. minut stworzyły sobie jeszcze 2 dogodne sytuacje, ale strzały testowanego zawodnika i Jakuba Urbasia zatrzymały się w obu przypadkach na poprzeczce.

 

- Przeciwnik nie zagroził naszej bramce. W poczynaniach obu drużyn było widać wiele niedokładności, czego usprawiedliwieniem mogą być ciężkie warunki pogodowe. O ile premierowe kwadranse były dobre w naszym wykonaniu, to pierwsze 15. minut drugiej odsłony zagraliśmy źle i straciliśmy 2 gole po bliźniaczych akcjach - opowiada szkoleniowiec wicelidera "okręgówki".

 

 

I tak do piłki zagranej za bocznego obrońcę GKS-u dopadał Bartłomiej Szołtys, który bezbłędnie obsługiwał najpierw testowanego zawodnika, a następnie Daniela Krzempka, którym pozostało jedynie dostawić nogę. - Cieszę się, że nasza młodzież mogła zmierzyć się z tak wymagającym rywalem i na jego tle zagrać solidne spotkanie. Było to podyktowane brakami kadrowymi, z jakimi obecnie się zmagamy. Liczymy na to, że zawodnicy wrócą do zdrowia jak najszybciej, a także na transfery, bo potrzebujemy wzmocnień. Nawet ja byłem zmuszony wybiec na boisko. Nie tędy droga, na murawie powinni się znajdować zawodnicy, a moje miejsce jest przy linii bocznej - podsumował sparing Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec Błyskawicy.

 

Trafienia rywali podziałały na GKS mobilizująco - na przestrzeni 15. minut zawodnicy z Radziechów najpierw wyrównali za sprawą testowanego zawodnika po akcji całego zespołu, a wynik meczu ustalił Jakub Pieterwas. - Nie popadamy w huraoptymizm. Widzieliśmy przecież, że Błyskawica nie przyjechała na ten mecz swoim wyjściowym składem, nie była dziś drużyną z poziomu IV ligi. Wiemy w jak trudnej sytuacji kadrowej się teraz znajdują, w pierwszej połowie nie byli nawet pod naszą "16". Tym bardziej martwi mnie fakt, że straciliśmy bramki po błędach z poziomu juniorskiego - zaznaczył Kosiec.