– Mieliśmy zaplanowaną na dziś gierkę wewnętrzną, która miała poprzedzić jutrzejszy sparing z Beskidem Godziszka. Deklaracje zabierania się do pracy może i były, ale fakty są takie, że ponad połowa drużyny się nie stawiła, zapowiadając jednocześnie, że na mecz także się nie wybierają. Podziękowałem prezesom klubu w takiej sytuacji... – stanowczo oznajmia Ryszard Kłusek, który funkcję trenera Borów pełnił od września ubiegłego roku, gdy przejął drużynę w trakcie rundy jesieni wobec rezygnacji Sebastiana Gierata. Z początku wyniki były rewelacyjne, ale już na finiszu minionej części „okręgówki” przyszła seria porażek.

Były już szkoleniowiec ekipy z Pietrzykowic zwraca uwagę na aspekt, który uniemożliwił jego dalszą pracę z zespołem. – Była tu niestety grupka zawodników wiecznie narzekających i takich, którzy trochę inaczej widzieli naszą pracę. Szkoda się denerwować. Ciężko coś zrobić, gdy nie ma tak naprawdę kim i nie wszyscy idą w tym samym kierunku – zaznacza Kłusek.

Co dalej? To pytanie, które musi doczekać się odpowiedzi i to szybkiej. Do ligowych zmagań trochę czasu wprawdzie pozostało, ale przygotowania w Pietrzykowicach wciąż raczkują, a nie wszyscy piłkarze zdają się wyrażać chęć kontynuacji swojej przygody właśnie w Borach, wszak m.in. Piotr Motyka treningów nie wznowił w nowym roku, zaś Adrian Dobija oraz Michał Motyka łączeni są z przenosinami do GKS-u Radziechowy-Wieprz.