Bestwinianie bynajmniej nie zostali przez gospodarzy zaskoczeni. Prowadzili grę, potrafili wypracować sobie dogodne okazje bramkowe, m.in. wtórował w tym Dawid Gleindek, ale nie byli w stanie ekipie z Rudołtowic-Ćwiklic dobrać się do „skóry”. – Biliśmy głową w mur. Rywal nie zamierzał się otworzyć, a my graliśmy słabo – mówi trener LKS-u Sławomir Szymala.

Emocji znacznie większego kalibru dostarczyła druga część potyczki. W 54. minucie błąd w defensywie drużyny z Bestwiny został przez miejscowych bezwzględnie wykorzystany i... mecz nabrał rumieńców. A właściwie kierunku całkowicie pomyślnego dla faworyzowanych przyjezdnych. Bestwiński zespół wyrównał za sprawą rzutu karnego – Mateusz Droździk z „wapna” pomścił faulowanego Gleindka. Po upływie przeszło kwadransa reprezentant podokręgu bielskiego już prowadził. W zamieszaniu po rzucie rożnym przytomnością umysłu wykazał się obrońca Michał Gacek. W 87. minucie padł jeszcze jeden gol dla bestwinian. Wejście Gleindka z lewej flanki obrońcy potraktowali wbrew przepisom, a że faul nastąpił w granicach pola karnego, to sędzia wskazał na 11. metr. I tym razem Droździk uczynił to, co w owej sytuacji do niego należało.

Punkty ekipie z Bestwiny nie przyszły więc łatwo, z drugiej jednak strony wygrana winna być bardziej okazała, m.in. słupek i poprzeczkę stemplowali odpowiednio Krystian Patroń i Szymon Skęczek. – Zimny prysznic pobudził naszą grę. Zaczęliśmy w końcu strzelać celnie, ale skuteczność pozostawiała sporo do życzenia – skonstatował Szymala.