Optymizmu nie traci
Przemysław Niemiec nie ukończył wyścigu dookoła Katalonii, na starcie którego stanął 24 marca. Przegrał rywalizację z... chorobą. Kolarz pochodzący z Pisarzowic myślami jest już przy kolejnych startach.
Udział w jednym z najstarszych wieloetapowych wyścigów miał stanowić kolejny etap przygotowań do najważniejszych imprez sezonu – Tour de France i Giro d'Italia. Zmagania w Hiszpanii Przemysław Niemiec rozpoczął zgodnie z planem. W trakcie wyścigu pojawiły się jednak problemy, które wykluczyły go z dalszego udziału. – Czasem o losach wyścigu decyduje siła wyższa. Tak było w moim przypadku w Katalonii. Wszystko układało się po mojej myśli aż do czwartego etapu. Źle spałem w poprzedzającą go noc, śniadanie przed startem zjadłem na siłę, a później strasznie osłabłem, walczyłem, żeby dojechać do mety. Po etapie w hotelu okazało się, że mam gorączkę. Dziwna to była przypadłość, bo objawiła się jedynie wielkim osłabieniem, gorączką i wstrętem do jedzenia. Po wyścigu nie byłem w stanie nic przełknąć, dopiero następnego dnia zjadłem dwa jogurty i pół bułki. Jechać w takim stanie czwarty etap z pięcioma górskimi premiami to nie była przyjemność. Do tego było zimno, przy trasie leżało sporo śniegu, pogoda nie rozpieszczała – pisze na swoim blogu pisarzowiczanin.
Kolarz grupy Lampre-Merida miał realne szanse na zajęcie wysokiego miejsca w klasyfikacji generalnej. Niestety w obliczu zdrowotnej niedyspozycji wycofał się z wyścigu. – Mam nadzieję, że taki dzień trafił mi się pierwszy i ostatni raz w tym sezonie. Szkoda, bo po ciężkim czwartym etapie później trasa była już w miarę łatwa i w czołówce nie zaszły większe zmiany. Była szansa zająć wysokie miejsce w generalce. Po trzecim etapie, w którym jechało mi się bardzo dobrze, chciałem o nie walczyć. Odpowiadał mi w nim szybki końcowy podjazd, prędkość dochodziła na nim do 30 km/godz. i pokonałem go na dużej tarczy. Ukończyłem etap na dziesiątym miejscu i traciłem po nim do lidera Rodrigueza 20 sekund – obrazuje swoją sytuację w peletonie Niemiec, który szybko wrócił do zdrowia. Od trzech dni przebywa na zgrupowaniu na Etnie. – Dalej spokojnie buduję formę. Trzymam się ustalonego wcześniej planu przygotowań. Wystartuję w Giro del Trentino i Liege-Bastogne-Liege. Na Etnie chcę poćwiczyć na długich podjazdach i potrenować trochę na rowerze do czasówki. Warunki są do tego idealne. Podjazdy mają po około 20 km, przygotowuję się na Etnie już od czterech lat – dodaje zawodnik włoskiej grupy.