- Przegraliśmy wygrany mecz. Szkoda, bo mieliśmy wszystkie atuty po naszej stronie. W pierwszej połowie gra toczyła się pod nasze dyktando. Później rywal dostał czerwoną kartkę i coś zaczęło się niedobrego dziać w naszej drużynie... - przyznaje trener Spójni, Piotr Puda. 

 

W pierwszej połowie drużyna z Zebrzydowic miała wiele klarownych okazji bramkowych. Paweł Kawik nie wykorzystał sytuacji sam na sam, podobnie jak Michał Krehut. Kilka sytuacji miał także Kamil Adamek, który trafił jednak w 22. minucie po składnej akcji swojej drużyny. Ekipa z Wisły przespała w szczególności początkowy fragment spotkania, jednak z czasem zawodnicy zaczęli się czuć coraz lepiej na boisku. Najlepszą okazję dla WSS miał Jakub Marekwica, który szukał strzału z ostrego kąta. 

 

Kulminacja emocji nastąpiła w drugiej połowie. W 53. minucie Artur Adamczyk otrzymał czerwoną kartkę za akcję ratunkową. W tym momencie... drużyna WSS zaczęła mecz. W 60. minucie Kamil Janik doprowadził do remisu po celnym uderzeniu z 12. metra. 60 sekund później wiślanie dołożyli kolejne trafienie, gdy Daniel Bujok sfinalizował dogranie od Marekwicy. Spójnia próbowała odrobić stratę, ale była w swoich poczynaniach wyraźnie nieskuteczna. O wyniku przesądziła bramka Gabriela Bosia z 84. minuty, który wygrał pojedynek z defensorem Spójni i umieścił piłkę w siatce. 

 

- Cieszymy się bardzo z wygranej. Dziwi mnie, że Spójnia jest na ostatnim miejscu, bo to naprawdę niezła drużyna. Po czerwonej kartce zmieniliśmy jednak ustawienie, zaczęliśmy grać odważniej i to przyniosło efekt - zauważa szkoleniowiec WSS, Patryk Pindel.