Który z a-klasowych szkoleniowców najdłużej prowadzi jeden zespół? W wąskim gronie trenerów z długoletnim stażem w tym samym klubie jest Przemysław Meissner, opiekun futbolistów z Brennej. W ramach kolejnej STREFY WYWIADU, tuż po zakończeniu zmagań jesiennych, ze wspomnianym szkoleniowcem rozmawiał Marcin Nikiel.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

SportoweBeskidy.pl: Trenerów we współczesnym futbolu zmienia się często, jak rękawiczki. W Brennej jest inaczej, bo to już siódmy z kolei pana sezon w roli szkoleniowca a-klasowego Beskidu. Wyjątkowo cierpliwi działacze? Przemysław Meissner: Jestem związany z tym klubem już 25 lat, poprzez sekcje tenisa stołowego i piłki nożnej. Zaczynałem w Brennej od gry w tenisa stołowego, trener trampkarzy namówił mnie później do gry w piłkę nożną. Od wielu lat ci sami ludzie decydują o przyszłości klubu, znają mnie dobrze i najwyraźniej mają zaufanie do tego, co robię. Wydaje mi się, że działacze wiedzą, iż wyniki odpowiadają możliwościom zespołu. Nie są rewelacyjne, ale biorąc pod uwagę nakłady finansowe na drużynę w pewnym sensie satysfakcjonują. Wspólnie realizujemy cele, które sobie zakładamy.

SportoweBeskidy.pl: Beskid prowadzi więc „swój chłopak”, któremu bardziej zależy na wynikach zespołu i rozwoju klubu, niż „najemnikom”? P.M.: Właśnie na tym stawianiu na swoich powinno się to moim zdaniem opierać. Dla nas wszystkich jest to bardziej pasja niż zarobek. Ludzie stąd zawsze będą inaczej podchodzić do swoich obowiązków, bo z klubem są w sposób szczególny związani. W środowisku jestem znany, pomaga mi to w realizowaniu pracy z drużyną.

SportoweBeskidy.pl: Jakie były początki pana pracy jesienią sezonu 2009/2010? P.M.: Drużyna znalazła się w trudnej sytuacji. Po wcześniejszym sezonie tylko kilku chłopaków zostało, znaczna część odeszła. Sam byłem wtedy piłkarzem Beskidu. Nie za bardzo miałem pomysł na to, żeby zostać wówczas trenerem. Rozmawialiśmy wspólnie z kolegami z drużyny i pojawiła się taka koncepcja, żebym poprowadził zespół, tym bardziej, że miałem odpowiednie „papiery”. Ówczesny prezes Jan Chrapek trochę nie miał innego wyboru, choć myślę, że z obawami powierzał mi zespół seniorów. Z perspektywy czasu mogę chyba stwierdzić, że dla wszystkich był to dobry wybór, bo klub funkcjonuje cały czas i nie ma większych kłopotów.

Beskid Brenna rusek SportoweBeskidy.pl: Beskid, jak mało który klub w regionie stawia na młodzież. To właściwa droga? P.M.: Patrząc na nasz skład choćby w minionej rundzie, graliśmy bardzo młodą drużyną z wieloma zawodnikami w okolicach 20-tego roku życia. Wydaje mi się, że warto na młodzież stawiać, bo tacy piłkarze mają często inne podejście do treningu od tych trochę starszych. Z młodymi zawodnikami dobrze się pracuje. Łatwiej przekonać ich do pewnych pomysłów i koncepcji w prowadzeniu drużyny. Ważne, by chcieli szanse stawiane przed nimi wykorzystywać. Chcemy dalej ten kierunek kontynuować, widząc w nim sens.

SportoweBeskidy.pl: Jaki jest zatem ten pomysł, o którym pan wspomniał? P.M.: Generalnie zależy nam na tym, aby opierać zespół seniorów na zawodnikach miejscowych. Obecna sytuacja jest taka, że połowę drużyny stawią nasi chłopcy z Brennej, plus kilku piłkarzy od wielu lat z naszym klubem związanych. Reszta to gracze przybyli do Brennej z Trójwsi Istebna. Jeden z zawodników przechodzących z Istebnej „pociągnął” za sobą następnych. Co istotne, to podobne charaktery, fajnie się uzupełniają z zawodnikami z Brennej, zarówno na boisku, jak i poza nim. Brenna i Istebna to górskie miejscowości, stąd zawodnicy, którzy są u nas znajdują wspólny język. Były swego czasu pomysły, aby inaczej skomponować drużynę, ale nie wszyscy pasują do tej specyfiki i takich przypadków też na własnej skórze doświadczyliśmy.

SportoweBeskidy.pl: Wielu trenerów ekip skoczowskiego podokręgu podkreśla, że w Brennej gra się wyjątkowo ciężko. Z czego to wynika? P.M.: Po części właśnie z naszych charakterów. Może i pod względem piłkarskim jesteśmy czasem słabsi od rywali, ale nadrabiamy walecznością, ambicją. Żeby punkty z Brennej wywieźć trzeba się mocno postarać. Udało się poprzez naszą wspólną pracę taką cechę wypracować. Jestem dumny z tego i chłopcy też powinni być. Z całych sił walczymy o dobre wyniki, o żadnym odpuszczaniu nie ma mowy.

SportoweBeskidy.pl: Kto w tym sezonie jest pana zdaniem najlepszy w A-klasie skoczowskiej? Jak w stawce odnajduje się Beskid Brenna? P.M.: Zdecydowanie Piast Cieszyn zrobił najlepsze wrażenie jesiennymi występami. Nie ma przypadku w tym, że to właśnie ekipa z Cieszyna jest na 1. miejscu. Piast wiele spotkań wygrywał przekonująco, nadając od początku sezonu ton rozgrywkom. Poza słabszą końcówkę przez rundę przeszedł niczym walec. Jeśli nic się nie zmieni diametralnie, to w mojej opinii Piast awansuje. A my? Już poprzednie sezony pokazały, że jesteśmy drużyną środka tabeli. Czegoś brakuje, by nawiązać walkę z najlepszymi, ale z drugiej strony ze słabszymi przeciwnikami raczej dobrze sobie radzimy. Ambicje są wyższe oczywiście, bo w każdym meczu chce się wygrywać. Kilka spotkań przegraliśmy na własne życzenie. Mogliśmy spokojnie mieć więcej punktów i być wyżej w tabeli.

Meissner Przemek Brenna rr SportoweBeskidy.pl: A poziom A-klasy na przestrzeni obserwacji kilkuletnich? P.M.: Jak zaczynałem prowadzić Beskid wydawało mi się, że poziom jest niższy niż wtedy, kiedy grałem. Piłkarze, którzy dziś grają w wielu zespołach spędzali jednak w młodości mniej czasu z piłką, aniżeli my. Inna jest więc technika użytkowa. Ale ostatnie dwa, trzy sezony w A-klasie pokazują tendencję wzrostową. Piast Cieszyn, Błyskawica Drogomyśl, Wisła Strumień, Tempo Puńców... Są kluby, które stać na to, żeby płacić zawodnikom za grę. Pod względem sportowym możemy chyba mówić o najwyższym poziomie od lat. Dawno tak silnej A-klasy nie było.

SportoweBeskidy.pl: Młodzież też chyba nie garnie się do futbolu, jak kiedyś? Sporo klubów przeżywa obecnie problemy kadrowe... P.M.: Z jednej strony problemem dzisiejszych czasów jest to, że młodzi ludzie mają dużo różnych alternatyw. Odchodzą od sportu i zastępują czas inaczej. Uważam też, że w małych klubach, choćby a-klasowych, młodzież jest trochę zaniedbywana od początku. Złe jest podejście do trenerów. Powinni być bardziej doceniani, ale też posiadać wyższe kwalifikacje i mieć lepsze nastawienie do młodzieży. Tylko w ten sposób mogą zaszczepić pasję do piłki nożnej i sprawić, że młodzi zostaną przy futbolu. Dziś często zniechęcają się zbyt szybko we wczesnym etapie szkolenia, co nie do końca jest wyłącznie ich winą. Wiele natomiast na plus zmieniły orliki, baza sportowa jest obecnie bardzo dobra. Kiedyś nie mieliśmy niestety takich możliwości do rozwoju wszechstronnego.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. P.M.: Dziękuję.