SportoweBeskidy.pl: Za wami dopiero co wygrane derby z Koszarawą. Smakuje coś lepiej niż zwycięstwo w takim meczu?
Przemysław Ziobrowski:
 Był oczywiście czas na radość po meczu, bo trzeba się umieć cieszyć z każdego zwycięstwa. Nie ukrywam jednak - i myślę, że przedstawiciele rywala zza miedzy myślą tak samo - że każdy miały ochotę na Derby Żywca w nieco wyższej lidze.
 
SportoweBeskidy.pl: Długo biliście w sobotę głową mur, a i Koszarawa raz po raz zagrażała waszej bramce. Niepokój o wynik był?
P.Z.: Zgadza się, powinniśmy wyjść na prowadzenie dużo wcześniej a potem go podwyższyć, bo z przebiegu gry moim zdaniem byliśmy lepsi o więcej niż jedną bramkę. Szczerze mówiąc jednak, nie zauważyłem, żeby Koszarawa poważniej nam zagrażała. Mariusz Kosibor skierował piłkę do siatki w I połowie już po odgwizdaniu przez sędziego spalonego, w II połowie goręcej pod naszą bramką zrobiło się w zasadzie dopiero w końcówce, po stałych fragmentach gry. Myślę, że zbyt skromne zwycięstwo dowieźliśmy jednak do końca w sposób w miarę kontrolowany.
 
SportoweBeskidy.pl: Kibice przygotowali dobre widowisko...
P.Z.: Kibice dopisali mimo kiepskiej pogody. Dopingowali wzorowo dając piłkarzom obu drużyn możliwość gry w atmosferze niespotykanej na tym poziomie rozgrywkowym, co zawsze podkreślałem i będę podkreślał. Po to się gra w piłkę, dla takich kibiców.
 
SportoweBeskidy.pl: ... ale te race. Jak prezesi reaguję na takie zachowanie? Gdy na nie patrzą myślą już o karach za ich odpalenie?
P.Z.: Redaktorze, nie żartujmy. Race zostały odpalone tylko na trybunach, nie powodując żadnego zagrożenia dla nikogo i nie mając wpływu na wydarzenia na boisku. Założę się, że piłkarzom obu drużyn tylko dodało to kolejny plus do motywacji podczas meczu. Kary? Jeśli będą, to będą efektem stereotypowego działania władz. Żeby było jasne - potępiam nieuzasadnioną agresję i chamstwo, wymierzone w przypadkowych ludzi. Jednak to co robili nasi kibice w derbach było w porządku. Mówiłem już poprzednio na Waszych łamach - to nie jest kółko różańcowe.


 
SportoweBeskidy.pl: Po siedmiu kolejkach czwarte miejsce i siedem punktów straty do lidera. Chyba nie tak sobie wyobrażaliście start?
P.Z.: Mecze, w których straciliśmy punkty, były do wygrania, wszystkie bez wyjątku. Rozmawialiśmy z trenerami i drużyną na ten temat. Jesteśmy jednak spokojni. Zespół się zmienił, pewne rzeczy muszą potrwać. Brakowało nam też póki co odrobiny farta. Przed nami wciąż bezpośrednie mecze z najsilniejszymi rywalami, będą oni też jeszcze grać między sobą. Na ocenę poziomu naszego zadowolenia przyjdzie czas po listopadowym meczu z Wisłą.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę.
P.Z.: Dziękuję.