
Przyspali przy stałych fragmentach
Drugi mecz z rzędu z porażką zakończyli spotkanie piłkarze Rotuza Bronów, którzy uznali wyższość rezerw LKS-u Goczałkowice-Zdrój. A wcale tak nie musiał się potoczyć ten mecz...
Bez większej historii przebiegł początkowy fragment spotkania. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, a jedyną próbę strzelecką w 6. minucie odnotował Konrad Dzida, który trafił głową w boczną siatkę. Goście natomiast pierwszą lepszą okazję zamienili na gola. “Goczały” objęły prowadzenie w 14. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i celnej główce zawodnika, który był niewystarczająco czujnie pilnowany przez defensorów Rotuza.
Bronowianie próbowali doprowadzić do remisu i mieli ku temu kilka dobrych prób. W 20. minucie z dystansu uderzał Mateusz Wronka. Następnie Dzida został zatrzymany przez bramkarza rezerw LKS-u . Bliski szczęścia był także w 31. minucie Kacper Wizner, który niecelnie trafił po podaniu Wronki. Najlepszą okazję miał jednak Dzida w 41. minucie. Jego strzał z bliskiej odległości jednak bramkarz gości sparował na poprzeczkę. To zemściło się tuż przed przerwą. Goście znów zamienili na gola dogranie ze stojącej piłki.
Opór bronowian trwał także w drugiej części. W 50. minucie o bramkę kontaktową mógł pokusić się Wizner, lecz przegrał on pojedynek “oko w oko” z golkiperem LKS-u II. W końcu jednak indolencja strzelecka Rotuza została zażegnana. W 69. minucie Dzida sprytnym lobem umieścił piłkę w siatce. Po straconej bramce “Goczały” postawiły na uważną grę w głębokiej defensywie, z czym mieli problemy gospodarze. Finalnie nie zdołali oni odwrócić losów spotkania. W szeregach ekipy z Bronowa na pewno może panować niedosyt po tym spotkaniu, ponieważ mieli oni sporo sytuacji, które mogli zamienić na bramkę.