Trójwieś Istebna ma za sobą bardzo słabą jesień. Zespół, który poprzedni sezon zakończył na wysokim piątym miejscu, po pierwszej części obecnych rozgrywek zamyka stawkę skoczowskiej A-klasy. aklasa_skoczow Dwa zwycięstwa, dwa remisy i osiem porażek. Przed startem sezonu akcje zespołu z Istebnej stały wysoko. Z kilku powodów Trójwieś spisywała się jesienią zdecydowania poniżej oczekiwań. – Pierwszej części sezonu nie możemy zaliczyć do udanych. Podejście zawodników było takie, a nie inne. Wiem, że jesteśmy klubem amatorskim, ale tak nie powinno podchodzić się do obowiązków. Zespół ma zapewnione bardzo dobre warunki. Zimą trenował na sztucznych boiskach w Czechach, wynajmujemy basen, zapewniamy odnowę biologiczną. Warunki są niemal na poziomie II ligi. Zawodnicy tego nie doceniają, lekceważą swoje obowiązki. W kadrze jest niemal 30 piłkarzy, a czasami na treningach pojawiało się np. siedmiu – tłumaczy rozczarowany Krzysztof Chorąży.

W końcówce rundy jesiennej Trójwieś, już bez trenera Pawła Juchniewicza, którego nie zaakceptowali zawodnicy, grała juniorami. – Z trenerem Juchniewiczem rozstaliśmy się 3 października. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Liczyłem na to, że będzie z nami do końca rundy. Piłkarze nie chcieli z nim współpracować – klaruje prezes klubu z Istebnej. – Jego obowiązki przejęli trener naszych juniorów oraz Bolesław Bury, najstarszy piłkarz zespołu. W ostatnich meczach daliśmy szanse naszym juniorom. Mamy uzdolnioną młodzież – dodaje.

Przyszłość zespołu, który jest na ostatnim miejscu w tabeli, stoi pod znakiem zapytania. – Długo siedzę w tej branży. Kluby takie jak Trójwieś, zazwyczaj funkcjonują dzięki zaangażowaniu dwóch, trzech działaczy. Pracujemy na rzecz klubu, dokładamy do jego funkcjonowania. Co drugi tydzień mamy dalekie wyjazdy, nie tylko zespołu seniorów, do tego dochodzą koszty związane z opłatami dla sędziów itd. Daliśmy sobie trzy miesiące czasu. Chcemy odpocząć. Musimy zamknąć rok budżetowy. Co będzie później? Zobaczymy. Tak jak wspomniałem, mamy zdolnych juniorów, chcemy namówić na powrót do drużyny zawodników, którzy niedawno w niej grali. Postawa zespołu nie może dalej tak wyglądać. Piłkarze przygrywają mecz wysoko i się śmieją. Zdaję sobie sprawę z tego, że zawodnicy pracują, mają rodziny, chcą od czasu do czasu iść np. na dyskotekę, ale to można zrobić po meczu. Nie może być tak, że nie ma kogoś na spotkaniu ligowy, bo maluje płot u sąsiada. Szanujmy się – kończy niepocieszony prezes Chorąży.