Puchar i niespodzianka nie zawsze idą w parze
Wyjątkowo ciekawie zapowiadało się dzisiejsze pucharowe starcie na wojewódzkim szczeblu, w którym spotkały się drużyny "w gazie". Beskid Skoczów, z nadzieją na sprawienie niespodzianki, podejmował rezerwy Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Kibice w Skoczowie obejrzeli dziś 3 gole - wszystkie padły w odstępie kwadransa - na samym finiszu pierwszej części i niebawem po wznowieniu gry. "Górale" planowo dokonali otwarcia wyniku na swoją korzyść. Z rzutu rożnego na bliższy słupek zagrał Radosław Zając, a efektownie piętką piłkę w siatce mimo interwencji Konrada Krucka ulokował Marco Siverio Toro. Goście najwyraźniej byli już myślami w szatni, bo za moment był ponownie remis. Na strzał z daleka zdecydował się Jakub Małkowski, a Sebastian Zajac dał się zaskoczyć, gdy futbolówka odbiła się od ziemi w sposób inny, aniżeli golkiper przyjezdnych przewidywał. W 58. minucie decydujący cios zadał IV-ligowiec. Michał Studnicki wymienił podania z Siverio Toro, a po przedarciu się w "16" mimo asysty obrońców Beskidu strzelił bramkę.
- Byliśmy od początku ustawieni w niskiej obronie i to przeciwnik prowadził grę. Doskonale wiedzieliśmy z kim się mierzymy i jak dużo jakości jest po drugiej stronie. Wykonaliśmy natomiast ogrom pracy taktycznej w defensywie i z tego jestem zadowolony. Zebraliśmy zresztą po meczu pochwały, ale nie byliśmy ostatecznie w stanie więcej wskórać - przyznaje Bartosz Woźniak, trener Beskidu, który wcześniej na pucharowej drodze eliminował innych IV-ligowców - z Ustronia i Puńcowa.
Dziś w samej końcówce skoczowski zespół mógł spłatać faworytowi psikusa i doprowadzić do rzutów karnych, ale kontrę po rzucie rożnym najpierw źle rozprowadził Krystian Dudajek, a następnie w polu karnym piłkę zgubił Krzysztof Surawski. W pierwszej części spotkania obaj przywołani zawodnicy sprawdzili czujność S. Zajaca, który uderzenia dobrze parował.
Bielszczanie cel z kolei osiągnęli, choć swoje musieli wybiegać, aby z reprezentantem "okręgówki" sobie poradzić. - Nie rozwiązaliśmy tego meczu na naszą korzyść odpowiednio wcześnie. Trzeba przyznać, że mało mieliśmy przestrzeni wolnych do gry i to budowanie ofensywnych akcji nie wychodziło nam tak, jak chcieliśmy - mówi Marek Sokołowski, szkoleniowiec "dwójki" Podbeskidzia, odczuwającej we wtorkowy wieczór brak z przodu Giorgi Merebaszwiliego, co też wymusiło konieczność zmiany ustawienia na duet Siverio Toro-Studnicki w ataku.