Zaczęło się dla gości pomyślnie. W 10. minucie dośrodkowanie Marcina Byrtka z rzutu wolnego głową na gola zamienił Mateusz Kubica. Być może zbyt szybko zawodnicy z Wilkowic uwierzyli, że niżej notowanego rywala będą punktować. Brak należytej koncentracji przypłacili stratą bramki w 16. minucie, po czym mecz jednak nie nabrał rumieńców. – Kiepsko się to z boku oglądało. Dużo było walki, mało akcji składnych i sytuacji nadających się do wspomnienia – tłumaczy Krzysztof Bąk, szkoleniowiec GLKS Nacomi.

Jak to w wiosennych spotkaniach wilkowiczan bywa, działo się za to w końcowych fragmentach ligowej rywalizacji. W 72. minucie błąd zdecydowania „w tyłach” przyjezdni przypłacili stratą gola, gdy najlepiej zachował się wychodzący do piłki napastnik Iskry. Zryw piłkarzy z Wilkowic dał im wyrównanie, na które ciężko się napracowali. Z kąta nieznacznie chybił Mateusz Fiedor, pszczyńscy obrońcy w porę zablokowali Dominika Kępysa, aż wreszcie w 90. minucie sędzia wskazał na „wapno” po ręce w polu karnym w następstwie strzału Kubicy. Wybornej szansy nie zmarnował Byrtek, przez co spotkanie zakończyło się obopólną zgodą.

– Szanujemy punkt, bo mierzyliśmy się z rywalem w tej rundzie wyraźnie zmotywowanym. A my? Widać, że jesteśmy w środku tabeli i wielkiej stawki dla nas nie ma – nadmienia trener gości.