Rekord Bielsko-Biała: historyczny sukces
Jakkolwiek nie patrząc na zespół bielskiego Rekordu, na miniony sezon - zwyczajnie, po ludzku, narzekać nie można. Bo choć od drużyny oczekiwało się z pewnością więcej, to jednak faktem jest, że upragniony awans na III-ligowy szczebel zdobyła. Malkontenci powiedzą oczywiście, że biało-zielonym dopisało sporo szczęścia, ale kontrargumentem niech będzie to, że - jak mówi powiedzenie - suma szczęścia w sporcie równa jest zeru. I owszem, ekipa z Cygańskiego Lasu w kilku meczach zawiodła, a patrząc przecież na zestawienie personalne, powinna "w cuglach" zwyciężyć czwartoligowe rozgrywki. Na koniec sezonu przyszło jednak "tylko" drugie miejsce, które wobec reorganizacji rozgrywek przyniosło możliwość barażu o awans. I ten - nieistotne w jakim stylu, zakończył się przecież ogromnym sukcesem klubu z Bielska-Białej. Rekord, od nowego sezonu zagra bowiem na boiskach III-ligowych. I przyznać trzeba, że był to chyba "ostatni dzwonek", dla klubu z Cygańskiego Lasu. Już w trakcie trwania rundy wiosennej wiadomym było, że bielszczanie chcą pójść w kierunku młodzieży, a obecna kadra to w znacznej mierze zawodnicy doświadczeni. Ale wydaje się, że nawet zmiany, które planowane są w Rekordzie nie powinny zachwiać beniaminkiem III-ligi, który powinien poradzić sobie na tym szczeblu. A możliwość gry młodych piłkarzy na boiskach trzecioligowych z pewnością w znacznej mierze podniesie ich umiejętności, a w dalszej perspektywie przyniesie także sporo korzyści samemu klubowi. Ten historyczny sukces to więc nie ogromny krok do przodu dla bielskiego klubu, i to nie tylko pod względem stricte ligowym.
O minionych rozgrywkach mówi dla nas Ireneusz Kościelniak, szkoleniowiec, który w nowym sezonie nie poprowadzi już zespołu. Takie, były bowiem wcześniejsze ustalenia włodarzy klubu. Na stanowisku, zastąpi go Wojciech Gumola. Po raz ostatni więc, trener Kościelniak wypowiada się jako opiekun "rekordzistów".
Ocena własnego zespołu: - Swój zespół mogę oceniać wyłącznie w samych superlatywach. To był mój drugi zespół seniorski, bowiem wcześniej pracowałem tylko w Wiśle Ustroniance, gdzie był bardzo dobry team, zgrana ekipa i dobra atmosfera. I przyznam się, że przychodząc do Rekordu trochę obawiałem się, ale spotkałem się ze świetnymi zawodnikami, dzięki czemu szybko wytworzyliśmy między sobą odpowiednią "chemię". Fajnie nam się współpracowało, zaufali mi i dawali z siebie maksimum możliwości. I dzięki temu, że w zespole były przyjaźnie, że stworzył się kolektyw drużyna odniosła historyczny sukces. Możemy mówić oczywiście o stylu, ale faktem przecież jest, że Rekord zagra w III lidze. A zajmowaliśmy przecież już 5. miejsce. Mimo tego zawodnicy podnieśli się, wykazywali ogromne chęci i w końcówce byliśmy już nie do pokonania. Ocena poziomu ligi: - W lidze nie było niespodzianek. Wiedzieliśmy, że solidnie wzmocniła się przed sezonem drużyna z Góry. Walczył także GKS Jastrzębie, a długo kroku dotrzymywał Góral. Walczyła też Wisła Ustronianka, która dwa razy zabrała nam przecież komplet punktów, będąc niejako objawieniem tego sezonu. I te pięć zespołów wiodło prym, natomiast jeśli chodzi o środek tabeli, to był on na przyzwoitym, IV-ligowym poziomie. Słabiej było w tyle, nie wspominając już o outsiderze z Czechowic-Dziedzic. Generalnie jednak, to był dobry sezon w IV-lidze. Walka o awans toczyła się przecież do ostatnich meczów. Było sporo ciekawych spotkań. Kibice, narzekać na pewno nie mogą.Najlepszy i najgorszy mecz: - Trudno wskazać jeden konkretny mecz, bo moglibyśmy wyjąć statystyki i doszukiwać się słabych i dobrych meczów. Ale zapadł mi mecz z Przyszowicami, gdzie graliśmy bardzo dobrze, a zremisowaliśmy 4:4. A prowadziliśmy już 4:2, mieliśmy rzut karny na 5:2, mnóstwo sytuacji. A jednak padł remis. Ten mecz pokazał, że w zespole nie może być dekoncentracji. I to było chyba najgorzej rozegrane przez nas spotkanie. Za najlepszy mecz można by uznać ten barażowy, bo choć wcale nie graliśmy rewelacyjnie, to jednak był on zwieńczeniem całego sezonu i dał nam awans. Bo ważne było to ile zawodnicy dali z siebie w tym spotkaniu, ile "serca" włożyli w ten mecz. To było takie wyczekiwanie na błędy z jednej i drugiej strony, chcieliśmy wygrać w 90. minutach, a okazało się, że nie starczyło nawet czasu w dogrywce. No i później rzuty karne, których nikt nie spodziewał się. Wtedy, emocje sięgnęły już zenitu, a później ta nieopisana radość.
Ale wskazałbym jeszcze mecz w Marklowicach, bo gdyby nie wygrana tam, nie gralibyśmy w barażach. Przegrywaliśmy do przerwy już 0:2, ale w szatni wspólnie mocno mobilizowaliśmy się. I, udało się! Strzeliliśmy na 3:2 w 94. minucie!
Rekord Bielsko-Biała - 2.miejsce, 64 punkty, bilans bramkowy 79:31, 20 zwycięstw, 4 remisy, 6 porażek.