"Górale" pod wodzą Jarosława Skrobacza wypadli tym razem korzystniej w porównaniu do ligowego pogromu 0:5. Ale pocieszenie to o tyle marne, że lepsza gra w defensywie nie znalazła przełożenia na korzystny dla Podbeskidzia wynik. Powód? Ponownie bielszczanom brakowało argumentów, aby rywala zaskakiwać i właśnie skuteczność zdaje się stanowić jeden z istotniejszych problemów I-ligowca.

Jedyna bramka piątkowej konfrontacji to zdarzenie z 66. minuty. Do piłki wrzuconej z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Aleksander Komor i to właśnie eks-obrońca bielskiego klubu zapewnił ekipie z Katowic wygraną uderzeniem głową.

Skromne zdobycze nie były natomiast następstwem tego, że obie drużyny okazji strzeleckich dziś nie tworzyły. Te do odnotowania po stronie Podbeskidzia, to głównie strzały - zablokowany Maksymiliana Banaszewskiego, niecelne Mateusza Ziółkowskiego i Jakuba Kisiela czy odbite przez bramkarza autorstwa Marcela MisztalaMichała Stempniewicza. Wśród przeciwników wyróżniał się Jakub Arak, który do momentu przebywania na murawie "zatrudniał" Kacpra Krzepisza.