Obowiązujący do końca czerwca kontrakt szkoleniowca Roberta Kasperczyka z klubem nie zostanie przedłużony – dowiedział się nasz portal. Trener, który zimą powrócił po latach do Bielska-Białej, został zatrudniony w trudnej sytuacji bielskiej drużyny, z ambitną przed wiosennymi zmaganiami misją utrzymania Podbeskidzia w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy. Jak wiadomo, celu tego zrealizować się nie udało. I choć prezes klubu Bogdan Kłys nie wykluczał przed kilkoma dniami, że Kasperczyk na stanowisku może po szczegółowych analizach pozostać, to jego praca pod Klimczokiem zdaje się być definitywnie zakończona.
 



W zaistniałych okolicznościach spodziewać się należy, że sztab szkoleniowy „Górali” – podobnie zresztą, jak i sam zespół – dotkną wraz z degradacją głębsze roszady. Wiążące decyzje zapaść mają początkiem nowego tygodnia, gdy powtórnie zbierze się rada nadzorcza TS Podbeskidzie S.A. W kuluarach coraz głośniej mówi się zarazem o możliwej zmianie sternika klubu, co jednak w dużej mierze uwarunkowane jest ostatecznymi rozstrzygnięciami kwestii właścicielskich.

O tym, że rewolucja w bielskim klubie stanie się tego lata nieuniknionym faktem przekonała się już tymczasem część pracowników, którym motywując to względami ekonomicznymi wręczono wypowiedzenia. Zwolnienia końcem mijającego tygodnia otrzymały jednak zgoła niespodziewanie osoby zatrudnione w działach... marketingu oraz sprzedaży, które w pierwszej kolejności „odpowiedziały” za boiskowe niepowodzenie piłkarzy Podbeskidzia. Co ciekawe, według naszych informacji zmiany dotychczasowe nie objęły żadnego z członków działu sportu.