SportoweBeskidy.pl: Czy dziś, już zupełnie „na chłodno”, decyzja odnośnie dalszego prowadzenia piłkarek Mitechu byłaby inna?
Robert Sołtysek:
Moja rezygnacja miała racjonalne przesłanki. Nie była to decyzja podjęta pod wpływem emocji, ale przemyślana i mająca główne założenie. Chcę, aby zmiana pozytywnie wpłynęła na drużynę i dała jej nowy impuls, doprowadzając do poprawy wyników. Mam nadzieję, że tak właśnie się stanie. To wyłączny powód rozstania, więc w zaistniałej sytuacji inaczej być nie mogło.

SportoweBeskidy.pl: Klęska 0:8 w Łęcznej była decydująca? Mimo że poprowadził pan jeszcze drużynę w trudnym i przegranym meczu z Medykiem?
R.S.:
Nie ukrywam tego, że mecz w Łęcznej mocno mnie przybił. Wynik 8:0 jest bardzo wysoki i nawet mając na względzie klasę przeciwnika nie powinniśmy tak przegrać. Rezygnacja była więc w pewnym sensie tego następstwem. Każdy ma swoje ambicje, ja także jako trener i osoba, której zależy na wynikach jak najlepszych własnego zespołu. Przegraliśmy w tym sezonie 5-krotnie, z czego 4 razy na wyjeździe. Oczekiwałem mimo trudnego terminarza, że tych punktów zgromadzimy więcej.

SportoweBeskidy.pl: Można było zrobić coś lepiej w okresie pracy podczas bieżącego sezonu Ekstraligi?
R.S.:
Na pewno można zawsze coś inaczej, bądź lepiej zrobić. Całą odpowiedzialność za wyniki wziąłem na siebie. Nie miałem żadnych problemów w relacji z zarządem, ale uczciwie powiem, że być może źle się nastawiłem do tej pracy. Każde niepowodzenie kumulowałem w sobie, wskazując siebie jako winnego niepowodzeń. Nie chowam głowy w piasek i nie szukam winnych, więc dlatego też każda porażka była dotkliwa.

SportoweBeskidy.pl: Mitech pod wodzą Eweliny Prokop będzie grał lepiej i takiego nowego impulsu dostanie?
R.S.:
Jestem przekonany, że tak i mocno w to wierzę. Ewelina była moją asystentką w ostatnim czasie, to pozytywna osoba, która da nowy bodziec dziewczynom. Zresztą one same wiedzą, że stać je na znacznie więcej. Może inne spojrzenie wyzwoli więcej ambicji, może też przyjdzie szczęście i wyrachowanie, co pozwoli z większą regularnością zdobywać punkty.

SportoweBeskidy.pl: Jakiś moment z tej blisko 2-letniej pracy będzie pan szczególnie miło wspominał?
R.S.:
Nie skupię się na jednym wydarzeniu, bo cała praca – i nie mówię tego, żeby słodzić – była bardzo dobrym czasem. Pracowało się oczywiście trochę inaczej niż z mężczyznami, ale jestem pełen podziwu dla tych dziewczyn za ich zaangażowanie i ambicję. Prawda jest taka, że nie mieliśmy szans z niektórymi rywalami, będącymi poza zasięgiem w tej lidze.

SportoweBeskidy.pl: A na co stać Mitech pana zdaniem? Miejsce w grupie mistrzowskiej jest realne?
R.S.:
Nie będzie o to łatwo i wiedzieliśmy o tym przed sezonem. Akurat teraz drużynę czeka ciężki mecz w Wałbrzychu, ale później przyjdą te, które wygrać musi z rywalami bezpośrednio sąsiadującymi w tabeli. Tabela niezbyt fajnie wygląda, ale obiektywnie trzeba spojrzeć na dotychczasowy terminarz. Dojdzie wkrótce więcej meczów u siebie, co powinno do lepszych wyników się przyczynić i opuszczenia miejsca zagrożonego spadkiem. Będę pierwszym kibicem Mitechu i sądzę, że optymizmem już niebawem powieje.