Słowem, działo się dziś na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej! "Górale" postawili od początku na grę atakiem pozycyjnym, co szybko zaowocowało trafieniem. Po raz kolejny szansę w wyjściowej "11" otrzymał wychowanek Podbeskidzia Kacper Gach i to on wykreował akcję, po której padła pierwsza bramka bielszczan. 20-latek w 6. minucie świetnie znalazł w polu karnym Michała Rzuchowskiego, który skutecznym uderzeniem ulokował piłkę w siatce. Pół godziny później był jednak remis po dobrym uderzeniu z rzutu wolnego Filipa Karbowego. Nie oznaczało to koniec problemów Podbeskidzia. W 38. minucie strzelec bramki Rzuchowski ujrzał czerwoną kartkę po akcji ratunkowej w polu karnym bielszczan. Z "11" nie pomylił się Joel Huertas i goście objęli prowadzenie. 

Zawodnicy Podbeskidzia po przerwie pokazali pazur. Już w 48. minucie bramkarza Wigier pokonał Adrian Rakowski, który pewnie wyegzekwował rzut karny. Bielszczanie nie zamierzali na tym poprzestać i w 60. minucie ponownie wynik był korzystny dla nich. Bramkę Bartosza Jarocha z pewnością można zaliczyć do tych z gatunku "stadiony świata". Obrońca Podbeskidzia "huknął" bezpośrednio z rzutu wolnego z okolic 25. metrów w samo okienko. Jak to jednak często bywa podopiecznym Krzysztofa Bredego zabrakło koncentracji w końcowych fragmentach meczu. W doliczonym czasie gry gola na 3:3 zdobył Adrian Piekarski.

Za stworzony spektakl należą się słowa uznania obu ekipom. Pozostaje jednak delikatny "niesmak", gdyż "Górale" swoją postawą mogli napisać ciekawą historię, wszak przez większość meczu grali w osłabieniu.