Odpowiadając na powyższe pytanie - nie. Żywczanie w Chybiu zaprezentowali się - by nie użyć mocnych słów - wstydliwie. Już w 4. minucie Patryk Chmiel dał gospodarzom prowadzenie uderzeniem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, którego notabene sam wypracował. Chwil kilka później mogło, a wręcz powinno być już... 3:0. Wpierw Wojciech Mrok znakomicie spisał się w sytuacji sam na sam z Błażejem Bawołem, niebawem Chmiel szukał dalszego słupka z ostrego kąta, lecz nieskutecznie. Ale co się odwlecze... W 22. minucie Bawoł podwyższył prowadzenie. Co ciekawe, podopieczni Andrzeja Myśliwca Koszarawę ponownie zaskoczyli po stałym fragmencie gry. Piłkarze prowadzeni przez Sławomira Białka, którzy przypominali zagubionych we mgle, dobić dali się w 44. minucie spotkania. O uderzenie z 20. metra pokusił się Dariusz Zygma i decyzja ta okazała się być nadto słuszna, wszak piłka wylądowała w samym okienku "prostokąta". Żywczanie po tej bramce obudzili się.

Jeszcze przed przerwą Mariusz Kosibor oraz Szymon Gach stanęli "oko w oko" z Romanem Nalepą. Dwukrotnie lepszy okazał się bramkarz chybian. W drugich 45. minutach obraz gry nieco się wyrównał, lecz owoców przyjezdnych szukać można było na darmo. Kilka strzałów z dystansu nie wystarczyły, by zaniepokoić Nalepę. A że niewykorzystane sytuacje mścić się lubią, to w 86. minucie Patryk Ułasewicz "główką" ustalił wynik spotkania. 

Protokół meczowy poniżej.