W roli hegemona w owej części meczu wystąpili bielszczanie, którzy inicjatywę przejęli w pełni po upływie kwadransa. Wpierw o gola postarał się Michał Willmann, a następne zapewnił IV-ligowcowi Tomasz Górkiewicz. Prowadzenie 3:0, jakkolwiek wysokie, nie sposób określić jako przypadkowe. Gospodarze byli drużyną lepszą, a gdyby nie słupek to także autor pierwszego gola w meczu skompletowałby „dwupaka”. – Różnicę klasy rozgrywkowej było na boisku widać, bo zespół z Wilkowic wytrzymał narzucone tempo tylko przez mniej więcej 20. minut – ocenia Adrian Olecki, szkoleniowiec bielskich rezerw.
 



Inna sprawa istotnej wagi dla losów gry kontrolnej, że goście byli nazbyt bojaźliwi, aby sprawić konkurentowi więcej problemów. – Część zawodników bardziej doświadczonych ewidentnie nie dojechała na pierwszą połowę i o to mogę mieć uzasadnione pretensje, bo wyglądaliśmy niestety słabo. Do tego indywidualne błędy obrońców, które okazały się dla nas kosztowne – wyjaśnia szkoleniowiec wilkowiczan Krzysztof Bąk.

Po przerwie – i licznych zmianach kadrowych w obu drużynach, gdy na murawie oglądaliśmy całą rzeszę młodych zawodników – obraz gry wyrównał się. W końcowym fragmencie sparingu zmianie uległ stan bramkowy. To za sprawą Macieja Marca, który wykorzystał wcześniejsze indywidualne manewry asystującego mu Tomasza Gali. Tak to o szczebel ligowy niżej notowany GLKS doczekał się trafienia jedynie honorowego.