Nie miał dziś łatwego zadania z uformowaniem podstawowej "11" trener gości Daniel Bąk. Z powodu kontuzji zabrakło bowiem Bartłomieja Jakubca, Sebastiana Pępka, tudzież Maksymiliana Celeja, którzy stanowią fundament żywieckiego zespołu. Ich brak na murawie był bardzo widoczny. Zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy Koszarawa była tłem dla dobrze grającego BKS-u. 
 
Gospodarze prowadzenie objęli w 13. minucie. Z prawej strony piłkę zacentrował Jan Huczek wprost na głowę w tempo wbiegającego Janusza Bąka, który nie miał problemów z ulokowaniem jej w siatce. Podopieczni Mirosława Szymury dłużej utrzymywali się przy piłce i mieli więcej z gry, ale nie przekładało się to istotnie na sytuacje bramkowe. Obraz gry nieco uległ zmianie w odsłonie rewanżowej. Żywczanie przejęli inicjatywę, ale i oni nie byli w stanie w tym meczu popisać się ofensywnymi inklinacjami. Ciężko tak bowiem nazwać pojedyncze próby grającego na skrzydle Mateusza Hernasa czy uderzenie z rzutu wolnego Wojciecha Wróbla. W ostatnich minutach spotkania co prawda po dwakroć w polu karnym Grzegorza Juraszka się "zakotłowało", lecz do siatki nic wpaść nie chciało. BKS w drugiej połowie swoją okazję także miał. Po strzale z rzutu wolnego Tomasza Gali Jakub Gałuszka wypluł futbolówkę przed siebie, a będący w znakomitej pozycji Artur Mąka przeniósł ją nad poprzeczką. Był to ostatni akcent dzisiejszego, przeciętnego meczu na popularnej "Górce" w Bielsku-Białej.