Faworyzowani goście mecz rozpoczęli nieźle, ale nie potrafili wykorzystać idealnej sytuacji, by objąć prowadzenie. Damiana Szczęsnego zastopował Andrzej Nowakowski, co dodało rajczanom pewności. – Mecz mógł się potoczyć wówczas zupełnie inaczej. Mieliśmy 20. minut naprawdę dobrej piłki w naszym wykonaniu. To jednak za mało. Gdy przeciwnik zdobywał gole powietrze bardzo szybko z nas schodziło – opowiada Marcin Michalik, szkoleniowiec Beskidu, który ostatecznie poległ w Rajczy aż 1:5.
 



Skoczowianie od piłkarzy Soły odstawali wyraźnie, także w kwestii zaangażowania w inauguracyjne spotkanie. – Rywal był agresywny, dynamiczny, nie zostawiał nam zbyt dużo miejsca do gry. Poza tym solidnie prezentował się w defensywie, unikał prostych błędów, a jednocześnie mądrze zabierał się do kontr. Atutem Soły, prócz cech wolicjonalnych, była również skuteczność – chwali niedzielnego konkurenta trener ekipy spod Kaplicówki.

Rozczarowujący występ Beskidu to zarazem pokłosie niedostatecznie dobrej dyspozycji przyjezdnych. – Każdą akcję próbowaliśmy rozgrywać poprzez wiele podań. Omijaliśmy proste środki, a te czasami są najskuteczniejsze. Wymaga to pilnej poprawy, podobnie jak nastawienie, które nie było właściwe. Za nami klasyczny falstart. Oby był to tylko wypadek przy pracy – analizuje Michalik.