Rywal osłabiony to rywal... niebezpieczny
Wyjazdowy mecz z Fortecą Świerklany częściowo potoczył się po myśli żywieckiego beniaminka w V-ligowej stawce.
Premierowa odsłona spotkania to dobra postawa Stali-Śrubiarnia. Na dowód okazje strzeleckie, które mogły przynieść gościom powodzenie. Po wrzutce Norberta Kaspery w dogodnej sytuacji w piłkę nieczysto trafił Kamil Żołna, z kolei gdy sam Kaspera próbował akcję sfinalizować, górą był golkiper Fortecy. – Za ten fragment meczu należą się chłopakom pochwały. Mogliśmy udokumentować dobrą grę golem, więc można mówić o małym niedosycie przy bezbramkowym wyniku – mówi Adrian Kopacz, szkoleniowiec zespołu z Żywca.
Wynik drgnął po pauzie. W 50. minucie żywczanie egzekwowali rzut rożny. Jako pierwszy strzał oddał Łukasz Widuch, bramkarz rywala nie dał się zaskoczyć, ale poprawka Mateusza Hernasa przyniosła zasłużone trafienie. Z przewagą na koncie przyjezdni wytrwali niespełna kwadrans. Po kornerze piłkarze ze Świerklan wyrównali za sprawą Dawida Łyżwy. Gospodarze zdawali się łapać przysłowiowy wiatr w żagle, ale kiedy w 70. minucie „cegłę” obejrzał Bartosz Wójcik, tliła się w oczywisty sposób nadzieja, że punkty w komplecie pojadą do Żywca...
– Mimo że to my graliśmy w przewadze liczebnej, to za bardzo nie zagrażaliśmy gospodarzom, którzy z kolei w składzie 10-osobowym mieli więcej szans, aniżeli w komplecie. Końcówka wyglądała więc dość kiepsko. Wyjechaliśmy z punktem z trudnego terenu, ale też z niedosytem, bo powinniśmy w zaistniałych okolicznościach lepiej zareagować – dopowiada szkoleniowiec Stali-Śrubiarnia.