Konfrontacja wyrównana, w której obie drużyny miały swoje lepsze, jak też i gorsze momenty – tak w skrócie ocenić można pucharowy finał Rekordu ze Spójnią. Podobnie starcie w Pisarzowicach wyglądało z perspektywy boiska. – Przeważaliśmy w pierwszej połowie, w drugiej to Rekord wyglądał lepiej. W dogrywce natomiast role znów się odwróciły. Mogliśmy objąć prowadzenie w premierowym kwadransie, później szansę miał przeciwnik, ale generalnie oba zespoły grały zachowawczo i chyba wyczekiwały już rzutów karnych – ocenia szkoleniowiec pretendenta Andrzej Myśliwiec.

Wobec bezbramkowych 120. minut o końcowym triumfie przesądziły rzuty karne, w których błysnął golkiper Spójni Zbigniew Huczała. – Rzadko się zdarza, aby bramkarz obronił aż trzy strzały z 11. metrów. Zbyszek miał ogromny wkład w nasz sukces – komentuje wyczyn doświadczonego bramkarza trener IV-ligowca, przyznając jednocześnie, że karnych w Landeku nie zakładano jako możliwego rozstrzygnięcia losów Pucharu Polski w podokręgu. – Rzutów karnych nie trenowaliśmy jakoś specjalnie, nie spodziewając, że do nich dojdzie – klaruje Myśliwiec.

Pokonując rywala z wyższej ligowej półki piłkarze Spójni zadbali o dobre nastroje na finiszu trudnej dla ekipy z Landeka rundy jesiennej. – To historyczne zwycięstwo klubu w tych rozgrywkach, więc satysfakcja jest zrozumiała. W dodatku wywalczyliśmy puchar w konfrontacji z mocnym zespołem, a drogę do finału mieliśmy przecież niełatwą – kończy szkoleniowiec landeczan.