O piłkarskim sędziowaniu, ludziach związanych z piłką nożną jako rozjemcy, tej coraz bardziej dynamicznej, by nie powiedzieć brutalnej zabawy zwanej futbolem, na ogół się pisze czy mówi z okazji zdarzających się na całym świecie przekupstw, skandali czy innych podobnych wydarzeń. Jak się to  w wielu krajach określa – ludzie lubią krew, pot i łzy. A piłkarskie rozgrywki dostarczają poza pięknymi akcjami, strzałami, golami, cudownymi obronami bramkarzy wiele kontrowersyjnych rozstrzygnięć panów z gwizdkiem.

wojtulewski Już nie chodzi nawet o – na szczęście coraz rzadsze – przypadki wpływu na wyniki piłkarskich spotkań. Ale zdarzało się, że sami futbolowi rozjemcy chcieli kreować wydarzenia na boisku, zgodnie ze swoimi oczekiwaniami złożonymi w zakładach bukmacherskich. Tak było przed kilku laty kiedy to sędzia Hubert Siejewicz z Białegostoku osobiście się w to angażował. Wykluczyło to z życia sportowego tego młodego, bardzo zdolnego sędziego piłkarskiego. Prywatnie mego dobrego znajomego, szanowaną osobę, miłego i sympatycznego człowieka. Jak się to teraz mówi – chyba „zachorował na hazard”.

Mój przyjaciel z czasów akademickich, doktor Andrzej Libich z Warszawy, sędzia międzynarodowy i ekstraklasy, wiele razy namawiał mnie – znając moje emocjonalne związki z futbolem – na zainteresowanie się sędziowaniem. Powiem szczerze, że myślałem, chciałem i szukałem kursów sędziowskich. Znalazłem najbliższy kurs sędziowski w... Zabrzu. Ale jak pogodzić pracę w szpitalu w Bielsku-Białej z dojazdami pociągiem do Zabrza? Bo w końcówce lat 60. prawie nikt z nas nie był zmotoryzowany. Myślę sobie, że może te niezrealizowane sędziowskie marzenia wpływają na moją wielką życzliwość i przychylne spojrzenie na trudną i odpowiedzialną pracę sędziów piłkarskich.

A jak się jest związanym z bielskim i beskidzkim futbolem od prawie pół wieku, to z wielką przyjemnością i ogromnymi oczekiwaniami uczestniczyłem we wspaniałym, uroczystym, sentymentalnym, by nie powiedzieć prawie rodzinnym, spotkaniu panów z gwizdkiem. Odbyło się ono w sobotę z okazji 90-lecia sędziowskiej organizacji w Bielsku-Białej i Beskidach. To było piękne, retrospektywne spojrzenie w bardzo ciepłej, przyjaznej atmosferze na kilka pokoleń sędziów piłkarskich, którzy byli przepojeni wielką miłością do piłki nożnej. Była tam atmosfera dużej rangi wydarzenia. Ale mogli ją stworzyć tylko ludzie wielkiego formatu, jacy znaleźli się na tej sali. Spotkali się, aby coś podsumować, by o czymś przypomnieć, wytyczyć swoje nowe cele i zadania, by wreszcie wspomnieć tych, którzy budowali fundamenty organizacji sędziowskiej na naszym terenie. Tych, którzy odeszli i dziś sędziują na niebiańskich stadionach.

Powiem wam szczerze, że zawsze doceniałem i szanowałem wysiłek sędziego piłkarskiego. Bo naprawdę nie jest łatwo ocenić sekundowe zdarzenia, niełatwo wyciągnąć błyskawiczne wnioski, decydować nie raz o wyniku meczu bez możliwości powtórki, jak my to mamy na ekranach naszych telewizorów. Ale po tym co zobaczyłem i jak określiłem atmosferę na sali spotkania, tym bardziej mam większy szacunek dla osób zajmujących się sędziowaniem piłki nożnej. I zawsze wiedziałem, że to ludzie z pasją. Nie zważają na 40-stopniowe upały, kilkunastostopniowe mrozy czy opady deszczu bądź śniegu. Nie wierzcie w złą wolę sędziów. To czasy już dawno minione. A pomyłki? Nie myli się tylko ten, który nic nie robi.

Powiem wam, że na spotkaniu bielskich sędziów spotkałem ludzi inteligentnych, wykształconych, z otwartą głową, wielu młodych, perspektywicznych, zdolnych, ze znajomością języków obcych, wszystkich przepojonych pasją swojego wspaniałego hobby, ludzi zakochanych w futbolu. Tak dziś widzę organizację bielskich sędziów, która w naszym mieście i regionie liczy sobie 90 lat i skupia około 250 ludzi oddanych piłce nożnej. I pamiętajmy, że żaden mecz na świecie, w naszym regionie nie może się odbyć bez sędziowskiej obsady i tak jest już od wielu dziesiątków lat. Wzruszający, pełen ciepła referat o sędziowskiej organizacji wygłosił jeden z najbardziej zasłużonych bielskich sędziów Janusz Bisztyga. Przypomniał kamienie milowe najważniejszych dla regionu sędziów piłkarskich. A oto parę nazwisk: Władysław Pindel, Marian Nalepa, Kazimierz Bisztyga, Bruno Piotrowicz, Ernest Gawlik, Stanisław Duda, Eugeniusz Koczar, Krzysztof Myrmus, Wojciech Szczurek, Sławomir Kowalewski czy Tomasz Wajda.

Uczciwość, solidność, fachowość, pracowitość, rzetelność – te cechy są dziś wpajane bielskiej, beskidzkiej młodzieży przez starszych sędziów i kolegów kreujących dzisiejsze wydarzenia sędziowskie. Przez takie zacne osoby, jak wspomniany już Janusz Bisztyga, Leszek Kowalewski, Piotr Przybyła, Henryk Wnuk, Henryk Kiełbasa czy Krzysztof Koziarski. Wszystko to może być realizowane, bo całym beskidzkim piłkarstwem kierują tak uczciwi i znakomici ludzie, którzy mają znaczący wpływ na pracę organizacji sędziowskiej, jak prezesi Czesław Biskup, Roman Kubieniec czy wspaniała osobowość piłkarska Eugeniusz Kulik. Wielki szacunek, słowa uznania oraz podziękowania dla Andrzeja Wcisło, dawniej znakomitego sędziego piłkarskiego, który był sponsorem obchodów 90-lecia beskidzkich sędziów.

A więc sędzia kalosz? Zastanów się nim to wykrzyczysz. Bo dla mnie beskidzcy sędziowie to ludzie z pasją, oddani piłce nożnej. I do cna uczciwi.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski