– Nie ukrywam, że mam spore pretensje do sędziów. Jestem osobą, która nie wypowiada się na takie tematy publicznie, ale tym razem zrobię wyjątek – mówi Sławomir Szymala, w kontekście pracy arbitrów podczas ostatniego meczu ligowego piłkarzy z Bestwiny.

bestwina2 W sobotnie popołudnie LKS Bestwina odnotował  porażkę na własnym boisku. Stało się to w dramatycznych okolicznościach. Podopieczni Sławomira Szymali dali sobie odebrać jeden punkt w ostatniej akcji spotkania, kiedy to Rafał Hałat zapewnił Koszarawie Żywiec zwycięstwo.

– Nie ukrywam, że przespaliśmy pierwsze 30 minut. Był to okres dominacji Koszarawy, który goście przypieczętowali bramką. Z biegiem czasu było już jednak dużo lepiej. Zaczęliśmy dochodzić do głosu. Po przerwie to my przeważaliśmy, a przyjezdni ograniczali się do kontrataków – przypomina Szymala. Gospodarze do wyrównania doprowadzili w kuriozalnych okolicznościach. – Bramkę dającą nam remis zdobyliśmy w dziwny sposób. Była to 80. minuta, więc pozostało jeszcze trochę czasu, aby pójść za ciosem. Niestety, to Koszarawa zaczęła atakować, a jak to u nas bywa w ciągu ostatnich kilku tygodni – daliśmy sobie wbić bramkę w doliczonym czasie gry i ponownie oddaliśmy punkty – dodaje szkoleniowiec.

Tego dnia jednak nie tylko pechowa końcówka miała zdaniem trenera bestwinian wpływ na porażkę gospodarzy. – Nie ukrywam, że mam spore pretensje do sędziów. Jestem osobą, która nie wypowiada się na takie tematy publicznie, ale tym razem zrobię wyjątek. W pierwszej połowie należał nam się rzut karny, a żywczanom czerwona kartka. Wtedy mecz byłby całkiem inny. Cóż, stało się. Teraz jesteśmy myślami już tylko przy meczu z Radziechowami – kończy w rozmowie z naszym portalem, Sławomir Szymala.