Trening otwarty – termin ten wybrzmiewa iście pejoratywnie. Taka <ziew> amatorka. Chłopów do grania ni mają i się chwytają już wszystkiego. Otóż nie do końca... Nie jest to przecież wina klubów, albo inaczej – na pewno nie w całości. 

Dużo było śmiechów, jak Ruch Chorzów ogłosił nabór do pierwszej drużyny. Był to jednak śmiech przez łzy patrząc na to, co się stało z 14-krotnym mistrzem Polski. W naszym regionie takie nabory to nie jest coś nieznanego. B-klasowe kluby chyba najbardziej są "usprawiedliwione" z ewentualnych docinek na ten temat. A-klasa? Tu już czasem można usłyszeć podśmiechujki. Nie mówiąc już o "okręgówce"...

Obecnie bardzo dużo "naszych" zespołów ma w planach przeprowadzić trening otwarty. Żar Międzybrodzie Bialskie już takowy zrobił, wszak nad klubem wisi widmo upadku. W bielskiej A-klasie za tym "trendem" podążają także m.in. Sokół Hecznarowice, Przełom Kaniów, czy też beniaminek Wilamowiczanka Wilamowice. Nowych zawodników tym sposobem będzie także szukać KS Bestwinka. Odmiennego zdania jest z kolei trener MRKS-u II. – Nie będziemy robić castingów, otwartych treningów, ale potrzebujemy 3-4 wzmocnień – mówił na naszych łamach Marcin Sztorc. 

Sam zamysł otwartego treningu nie jest aż tak głupi. Złem jest, że po taką ewentualność kluby najczęściej zostają zmuszone. Coraz mniej ludzi w mniejszych miejscowościach garnie się do grania w piłkę. Kto by pomyślał o "naborach" kilka lat temu... Byli chłopcy "tutejsi" i kopali piłkę – dla przyjemności. Zanikł gdzieś po drodze pierwiastek lokalnego patriotyzmu. Każdy, kto chciał grać, znał drogę na pobliski stadion. I z tego korzystał.

 Proponuję 15-, 16-latkowi grę w seniorach, a on mnie pyta za ile. Ostatnio namawiałem na treningi z pierwszym zespołem bramkarza, który jest jeszcze juniorem. Stwierdził, że mam mu zapewnić pozycję numer jeden. Brak młodzieży, to drugi problem. Niektóre kluby zaniedbały szkolenie. Winę ponoszą zarówno prezesi, jak i władze gminne, które w zbyt małym stopniu wspierają proces szkolenia. Nie ma młodzieżowców, a w każdym meczu na poziomie A-klasy muszą grać. U nas juniorzy wolą występować w juniorach, do mnie na treningi nie chcą przychodzić. Taką dzisiejsza młodzież ma mentalność – grzmiał niegdyś Wiesław Kucharski, trener Przełomu.

I być może to właśnie ten aspekt wymaga naprawy, aby lokalni młodzi zawodnicy zasilali swoje drużyny. Ci zdolniejsi pójdą do większych klubów, ale ilu takich może być w mniejszej miejscowości. Jak trafią się 2-3 perełki to będzie sukces, a co z resztą? No właśnie. Wniosek może być więc tylko jeden – im mniej treningów otwartych, tym lepiej.