SIELANKA W PEŁNI
W dziennikarstwie, sportowym w szczególności, dla każdego przychodzi taki czas, że trzeba głowę posypać popiołem. A że rozpoczyna się kolejny ekstraklasowy sezon „Górali”, to jest ku temu idealny moment. Tym bardziej, że tuż przed ligową premierą nastrój panuje iście sielankowy.
Przez kilka lipcowych dni przebywałem w Egipcie, fundując sobie posezonowy odpoczynek. Swoją drogą w kraju cokolwiek urokliwym, w którym śladów jakiegokolwiek niepokoju, czy trwogi związanej z aktami terroryzmu na świecie, zupełnie nie widać. Beztrosko upływający czas, w połączeniu z całkowitym „odcięciem” od wydarzeń wokół beskidzkiego sportu, spowodował umknięcie pewnych faktów.
Na kontynent afrykański udawałem się w mało optymistycznym dla Podbeskidzia czasie. Takie przynajmniej miałem odczucie. Poważnej kontuzji nabawił się Bartek Konieczny, drużynę opuścił inny filar defensywy Pavol Stano. Podbeskidzie straciło też reżysera gry Maćka Iwańskiego i JEDYNYCH robiących choć trochę wiatru w ofensywie – Piotra Malinowskiego i Bartosza Śpiączkę. Poza tym powtórna rewolucja. A wzmocnienia? Początkiem lipca wyglądały blado...
Tymczasem, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki okazuje się, iż rzeczywistość zastana po powrocie to niemal wyłącznie same POZYTYWY. O wszystkim dowiedzieliśmy się 13 lipca w wywiadzie, którego prezes klubu Wojciech Borecki udzielił „Dziennikowi Zachodniemu”. Na wstępie oczywiście stara śpiewka o najmniejszym budżecie w lidze. Natomiast trzeba podkreślić, że w najnowszym raporcie Deloitte bielski klub wyprzedza w zestawieniu finansowym aż 9 innych klubów ekstraklasy z sezonu poprzedniego.
Zwraca się uwagę na najniższe wynagrodzenia piłkarzy i wyraźną tendencję wdrażania polityki oszczędnościowej. To akurat można oceniać zależnie od punktu siedzenia. Bo oglądanie każdej złotówki wte i wewte po kilka razy też nie zawsze jest dobre. Na marketing nie czas, ale wystawiona ocena i tak wydaje się nazbyt wysoka. Sportowa jakość nie wymaga komentarza...
Podbeskidzie opuściło latem aż 16 zawodników. Rewolucja kolejna, bo przed sezonem 2014/2015 także wiele się w Bielsku-Białej zmieniło. Ale i tu znalazły się ogromne plusy. „Cieszy fakt, że dotrzymaliśmy kroku, a czasami wygrywaliśmy na rynku transferowym ze znacznie bogatszymi firmami. Dobrze to świadczy o klubie i jednocześnie cieszy, że zawodnicy sami się zgłaszają i chcą u nas grać” – stwierdził z dumą Borecki.
Hitem okazało się głośne pozyskanie 16-letniego, wielce utalentowanego Hindusa, o którego Podbeskidzie wygrało ponoć rywalizację z niemal połową klubów Starego Kontynentu. „Mieliśmy jedną z najstarszych drużyn w ekstraklasie, teraz to się zmieniło. Mam jednak świadomość, że wyłącznie młodymi zawodnikami nic się nie ugra, że oni muszą zdobywać doświadczenie u starszych piłkarzy. Połączyliśmy więc młodość z rutyną” – to kolejne słowa prezesa, który ruchy transferowe w 6-stopniowej skali ocenił, uwaga, na... 4+ (!). A w dodatku w kolejce czeka już zawodnik z Finlandii, junior z Realu Valladolid. Argumentacja oczywiście, jak powyżej... Reakcje kibiców? Przytoczę jedną, moim zdaniem całkiem trafną: „No to w Bielsku-Białej zakupomania trwa, na wagę, na metry, na sztuki, na cokolwiek”.
„Mam ogromną satysfakcję, że mimo tak niskiego budżetu nie mamy żadnych długów. Szkoda tylko, że jesteśmy doceniani głównie poza Bielskiem. Ba, nie tak dawno na spotkaniu prezesów ekstraklasy usłyszałem o naszej działalności wiele pochlebnych opinii” – mówił sternik „Górali”. Podbeskidzie jest zatem stawiane jako wzór dla innych klubów! Wielka szkoda, że nie wiedzieliśmy o tym wcześniej, zanim zabraliśmy się kilkukrotnie do bezpodstawnej krytyki różnych działań w bielskim klubie...
W Bielsku-Białej, zdaniem prezesa Boreckiego, problem w góralskiej, przedsezonowej sielance jest w zasadzie jeden nadrzędny. Nieżyczliwe, zawistne środowisko, w dodatku skupione wokół epatujących fałszywymi informacjami mediów. „Niestety są ludzie, którym zależy by o klubie mówiło się źle, by wprowadzić nerwową atmosferę, by popsuć dobry wizerunek. Ile się naczytałem i nasłuchałem, że zostawiłem klub w końcówce sezonu, że pojechałem na trzy tygodnie do USA. Raptem nie było mnie kilka dni, cały czas byłem w kontakcie z moimi ludźmi”. I dalej: „(...) jest grupa ludzi, która stara się psuć naszą pracę. Od trzech lat, kiedy jestem prezesem, nie brakuje problemów. Nie chodzi wcale o sprawy organizacyjne. Plotki, zawiść, jątrzenie – zdążyłem się na to uodpornić. Muszę jednak przyznać, że nie jest łatwo w takiej sytuacji pracować i rozmawiać z potencjalnymi sponsorami” – zakomunikował Borecki.
I rzeczywiście chyba łatwo się nie rozmawia. Kredyty-Chwilówki nie posiadają już tytułu sponsora głównego klubu, a logo firmy nie widnieje, jak dotychczas na przodzie koszulek meczowych „Górali”. „Klub jest zarządzany rozważnie. A akcje są do zbycia i nie tylko Murapol może je nabyć. Jestem za prywatyzacją, to da większe gwarancje stabilizacji. Niewykluczone, że sam wykupię akcje klubu i zostanę współwłaścicielem” – nadmienił również w wywiadzie Borecki. Może więc faktycznie wcale to nie Murapol jest najpoważniejszym „graczem” w kontekście właścicielskim Podbeskidzia?!
W sobotni wieczór oczekiwana inauguracja nowego sezonu. Prawda, że o Podbeskidzie można być spokojnym?
PS. Żałuję tylko, że z kraju Faraonów nie przywiozłem jakichś „Mohamedów, Hossamów, albo Ahmedów”. Sportowych wątków w Egipcie zbyt wielu wprawdzie nie zastałem, ale co szkodzi, żeby sprawdzić też „talenty” egipskiej nacji? Każdy może poczuć się skautem bielskiego klubu, dołożyć swoją cegiełkę. Wczoraj klubowy rzecznik poinformował mnie oficjalnie: „W Podbeskidziu nie ma czegoś takiego jak sieć skautingu”.
Marcin Nikiel Redaktor Naczelny Portalu SportoweBeskidy.pl