Podopieczni Tomasza Wuwera wygrywając dziś w Ustroniu mogli odskoczyć Kuźni na sześć "oczek" w ligowej tabeli, dlatego priorytetem gospodarzy było, aby... nie przegrać. Cel swój piłkarze prowadzeni przez Mateusza Żebrowskiego zrealizowali. I to z nawiązką. 

Już w 1. minucie Kuźnia mogła objąć prowadzenie za sprawą Tomasza Czyża, którego strzał po rzucie rożnym z trudami - ale jednak - wybronił Przemysław Szalbót. Po dobrym początku miejscowych do głosu zaczęli dochodzić również przyjezdni, którzy ze sporym animuszem sztormowali bramkę strzeżoną przez Patryka Kierlina. W 10. minucie spotkania minimalnie z rzutu wolnego pomylił się Bartłomiej Rucki. Niebawem w równie pysznej sytuacji znalazł się ponownie Rucki, który z 14. metra przestrzelił nad poprzeczką. Natomiast Dariusz Juroszek przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Kuźni. Na domiar złego - dla ustronian - urazu kostki nabawił się filar ofensywy - Mieczysław Sikora. - Kontuzja Mietka pokrzyżowała nasze plany. Od tego momentu graliśmy inaczej - skomentował Żebrowskiego, którego podopieczni przed przerwą rywalowi zagrozili jeszcze dwukrotnie. Dwukrotnie po stałych fragmentach gry, lecz żaden z nich owoców nie przyniósł. 

W drugiej połowie mecz na "szczycie" bielskiej "okręgówki" wyrównał się. Atakowały obie drużyny, lecz tylko jedna z nich z boiska schodziła zwycięska. W 86. minucie Mateusz Zaczek zagrał prostopadłą piłkę do Adriana Sikory, który w polu karnym futbolówkę sobie "przełożył", a następnie wkręcił przy bliższym słupku z lewej nogi. I to właśnie te ostatnie minuty dzisiejszej potyczki należały do tych najciekawszych. Dążąca do wyrównania Wisła wypracowała sobie dwie znakomite okazje - Szymon Płoszaj z 13. metra chybił po wymanewrowaniu stoperów, w jego ślady powędrował również B.Rucki. Gospodarze wykorzystując nonszalancką grę dotychczasowego lidera rozgrywek, nastawiła się na kontrataki. Oliwy do ognia nie dolał jednak już ani Sikora, ani Robert Madzia, choć ich okazje były z gatunku niewybaczalnych. 


Protokół meczowy poniżej.