Sikora: nie powiedziałem ostatniego słowa
Z Adrianem Sikorą spotkaliśmy się na terenie hali sportowej w Ustroniu. Były reprezentant Polski, zawodnik mający na swoim koncie 150 występów w naszej Ekstraklasie, zarazem ponad 50 zdobytych bramek, kończył zajęcia z małymi piłkarzami, którzy trenują w Akademii Piłkarskiej Kuźnia Ustroń. SportoweBeskidy.pl: Po latach gry na wysokim poziomie, gry za granicą, wróciłeś do macierzystego klubu. Występy na poziomie ligi okręgowej łączysz z pracą w roli trenera. Z tym fachem zamierzasz związać swoją przyszłość? Adrian Sikora: To się okażę. Prezes zgłosił się do mnie z taką propozycję, z chęcią zgodziłem się na pracę z dziećmi i młodzieżą. W piłkę nadal gram, butów na kołku nie zawiesiłem, aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że dużymi krokami zbliża się koniec kariery. Co do pracy w roli trenera, to zobaczymy. Zawsze wychodzę z założenia, że zadowolone muszą być wszystkie strony. W tym przypadku prezes, mali piłkarze oraz ja. Nie lubię robić niczego na siłę. Jeśli wszyscy będą usatysfakcjonowani, a chłopcy będą robić postępy, to chciałbym kontynuować pracę, którą rozpocząłem nieco ponad pół roku temu.
SportoweBeskidy.pl: Szkolisz młodych adeptów futbolu w jakim wieku? A.S.: Prowadzę grupę chłopaków z roczników 2002-2003 razem z trenerem Mateuszem Żebrowskim. Ponadto pomagam podczas treningów grupy naborowej, w której znajdują się dzieci w przedziale wiekowy 4-8 lat. Z najmłodszą grupą przeprowadziłem do tej pory raptem kilka zajęć, jeszcze nie znam imion wszystkich uczestników. SportoweBeskidy.pl: Powstała w Ustroni Akademia Piłkarska, niebawem rozpoczną się prace związane z modernizacją stadionu piłkarskiego. Klub się rozwija. A.S.: Zgadza się. Wizja nowego obiektu, infrastruktury, z której będą mogły korzystać wszystkie grupy szkoleniowe, również najmłodsi piłkarze z akademii, napawa optymizmem. Dlatego chciałbym w klubie pracować.
SportoweBeskidy.pl: Drużyna seniorów, której jesteś członkiem, rozpoczęła przygotowania do rundy rewanżowej. O swoją formę nie musisz się chyba obawiać? W okresie wolnym od treningów systematycznie brałeś udział w różnego typu turniejach halowych. Wspomogłeś m.in. drużynę naszej redakcji podczas zmagań charytatywnych w Kętach. A.S.: Forma jest, bo była... pół żartem, pół serio (śmiech). Poważnie mówiąc, mieliśmy ostatnio beep test, nie wypadłem najgorzej. Jest dobrze. Trenujemy wspólnie od niedawna. Koledzy z drużyny mieli dłuższą przerwą, ja cały czas grałem we wspomnianych turniejach, cały czas byłem w ruchu. Przerwy w rozgrywkach nie odczułem. SportoweBeskidy.pl: I Gala Klasy Okręgowej „Futbolowe Asy Beskidów” podsumowała poprzedni sezon. Zostałeś wówczas uznany przez naszych czytelników i kibiców najlepszym zawodnikiem ligi. Odbierając statuetkę zapowiedziałeś walkę o koronę króla strzelców w trwającym sezonie. Jesienią zdobyłeś 11 bramek. Jesteś w stanie dogonić Dawida Frąckowiaka, który na swoim koncie ma 20 goli? A.S.: Rzeczywiście padła wtedy z moich ust taka deklaracja. Dawid Frąckowiak trochę mi uciekł, ale nie powiedziałem ostatniego słowa. Układ sił wśród snajperów trochę się zmienił. Myślałem, że głównym kontrkandydatem będzie Michał Chrysteczko, poprzedni król strzelców, ale on zmienił klub. Z wyścigu odpadł Łukasz Błasiak, wiosną będzie grał w innej drużynie, w innej lidze. Lidera ciężko będzie dogonić, ponieważ gra w zespole, który zajmuje pierwsze miejsce w tabeli, zespole stwarzającym dużo sytuacji bramkowych. Postaram się mimo wszystko powalczyć o miano najlepszego strzelca.
SportoweBeskidy.pl: Rozważyłbyś w tym momencie propozycję gry w wyższej lidze, powiedzmy w II czy III? A.S.: Poprzez pracę w roli trenera związałem się z Kuźnią. Nie chciałbym nagle wszystkiego rzucać. Natomiast gdybym dostał ciekawą propozycję i znalazł z prezesem Romanem Zarębą oraz trenerem koordynatorem Mateuszem Żebrowskim dobre rozwiązanie dla obu stron, to na pewno rozważyłbym ją. Nie jestem z klubem związany kontraktem, w każdej chwili mógłbym odejść, ale tak jak mówię, to musiałaby być wspólna decyzja. Musiałbym dostać bardzo ciekawą ofertę, nie mam na myśli kwestii finansowych, bo w II, czy III lidze nie zarabia się wielkich pieniędzy. Chodzi o aspekt sportowy, o możliwość systematycznej gry. Aktualnie nie zanosi się na to, rozważania pozostawmy w sferze czysto hipotetycznej. Koncentruję się na pracy w Kuźni, zarówno jako zawodnik, jak i trener.
SportoweBeskidy.pl: W wieku 33 lat wróciłeś do macierzystego klubu. Nie za wcześnie? Nie szukałeś możliwości gry na wyższym szczeblu po nieudanej rundzie w Nadwiślanie Góra? A.S.: Grając w Ekstraklasie czy wyjeżdżając za granicę nie przypuszczałem, że w tym wieku będą występował w „okręgówce”. Myślałem, że na wyższym poziomie pogram trochę dłużej. Po powrocie z zagranicznych wojaży nie poszło mi w Podbeskidziu, nie udało się w Gliwicach. Gdzieś wewnętrznie czułem, że nie zdołam ponownie zaistnieć na najwyższym poziomie, że zostają mi występy w niższych ligach. Aczkolwiek nie przeszkadza mi gra w „okręgówce”, ponieważ to sprawia mi przyjemność. Poziom rozgrywkowy nie ma znaczenia.
SportoweBeskidy.pl: Wyjeżdżałeś za granicę jako gwiazda Ekstraklasy. W Hiszpanii i na Cyprze nie udało ci się jednak zaistnieć. Jak oceniasz decyzje o wyjeździe z perspektywy czasu? A.S.: Gdybym raz jeszcze dostał taką ofertę, to na pewno postąpiłbym tak samo. W Hiszpanii nie dałem rady sportowo. Napastnicy, z którymi rywalizowałem o miejsce w składzie byli po prostu piłkarsko lepsi. Na Cyprze zerwałem więzadło krzyżowe. Po tej kontuzji nie wróciłem do pełnej dyspozycji. W Hiszpanii zdrowie mi dopisywało, przegrałem sportowo, na Cyprze ze zdrowiem.
SportoweBeskidy.pl: Trochę w Bielskiej Lidze Okręgowej już grasz. Oceń jako doświadczony zawodnik, czy na tym poziomie są piłkarze, których stać na grę na wyższych szczeblach? A.S.: Zauważyłem w przeciwnych drużynach zawodników o dużych predyspozycjach. Nie będę ich wymieniał, bo nie chciałbym nikogo wyróżniać ani pominąć, nie wszystkich również znam z nazwiska, ale są tacy. Zarówno młodzi, jak i starsi, wyróżniali się na tle kolegów i rywali.
SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. A.S.: Dziękuję. Rozmawiał: Krzysztof Biłka