
Spadkowicz zaczyna udanie
GKS Radziechowy-Wieprz rozpoczął dziś rywalizację w "okręgówce". Spadkowicz poradził sobie nader solidnie.
Na wstępie pomeczowej relacji odnotować należy, że w Milówce spotkania o wysokim tempie nie oglądaliśmy. Fiodory dłużej utrzymywały się przy piłce, ale mieli problemy ze sforsowaniem zdyscyplinowanej defensywy Podhalanki. Podopieczni Seweryna Kośca do przerwy zdołali jednak prowadzić 2:0. W 40. minucie Patryk Kłyszyński "nastrzelił" Szymona Śleziaka, który niefortunnie skierował piłkę do własnej siatki. Chwilę później bezbłędnie z rzutu wolnego przymierzył Marcin Dudka.
- O ile pierwsza połowa nie była najgorsza w naszym wykonaniu, tak o drugiej chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć - mówi nam Kosiec, którego podopieczni w 60. minucie stracili bramkę. Ładną zespołową akcję i kreatywne podanie Mariusza Kozieła spożytkował Paweł Gilek. - Nie mieliśmy w tym meczu zbyt wielu argumentów piłkarskich, by wygrać. Zostawiliśmy jednak serce na boisku. Byliśmy waleczni i nie odstępowaliśmy rywalowi - podkreśla Kozieł, którego piłkarze przy wyniku 2:1 domagali się karnego po fauli na Gilku. Gwizdek sędziego jednak milczał.
Ostatnie słowo należało natomiast do przyjezdnych - a konkretniej Damiana Tomiczka. Doświadczony snajper wykorzystał błąd bramkarza Podhalanki i ustalił końcowy rezultat spotkania. - Pierwsze koty za płoty. Pomimo sporej niedokładności i nerwowości, która była widoczna w naszej grze, dominowaliśmy przeciwnika. Najważniejsze, że jako drużyna osiągnęliśmy zamierzony cel w postaci 3 punktów - ocenił Wojciech Drewniak, piłkarz GKS-u Radziechowy-Wieprz.