O tym, jak wyrównany bój stoczyły obie drużyny świadczy już sam rezultat konfrontacji testowej. Na wstępie – a dokładniej w 12. minucie – gola zdobyła bielska „dwójka”, ale po upływie raptem kilku minut IV-ligowiec na trafienie Arkadiusza Krysika odpowiedział. Wojciech Wilczek obsłużył Kacpra Kudybę, który uderzył nie do obrony dla golkipera Rekordu II. Wynik remisowy utrzymał się niemal do końca sparingu. W 85. minucie szalę na korzyść LKS-u przechylił Antoni Olek, który najlepiej odnalazł się po rzucie rożnym swojego zespołu.
 



Szczególnie dla bestwinian, którzy niebawem przystąpią do wiosennej rywalizacji w lidze, istotny był fakt rozegrania meczu na naturalnej nawierzchni w Radostowicach. – Sporo było w nim fajnej gry. Nie brakowało piłkarskich szachów, a obie drużyny dążyły do tego, aby zdobywać gole. Nam brakuje ciągle skuteczności – zaznacza Mateusz Gazda, trener zespołu z Bestwiny, przywołując w tym względzie m.in. strzał Kamila Kamionki, odbijający się pechowo od poprzeczki i słupka. Inna sprawa, że i bielszczanie nie próżnowali, także stemplując aluminium uderzeniami Łukasza TaraszaSzymona Bogunii.

Posparingowe zmartwienie w szeregach IV-ligowca to natomiast urazy. Patryk Smalcerz na rozgrzewce zgłosił kontuzję kolana, zaś w trakcie meczu kostkę podkręcił Wilczek.