Mijający okres przygotowawczy nie był dla Orła wymarzony. Powód? Całkiem prozaiczny – kadrowe niedostatki, które mocno dawały się we znaki drużynie dowodzonej niezmiennie przez trenera Mateusza Saltariusa. – Sparingi mieliśmy tragiczne. Czasem odnoszę wrażenie, że lepiej byłoby ich zwyczajnie nie grać, bo skład ciężko uzbierać w wakacyjnym szczycie – zaznacza szkoleniowiec, nie przywiązując wagi do przegranych potyczek kontrolnych.

Orzeł nie był w stanie pokusić się o awans do II rundy Pucharu Polski na szczeblu podokręgu. To jednak dziwić nie może, wszak a-klasowicz konkurenta miał z półki wysokiej. Beskidowi Skoczów uległ 0:5, ale akurat tego spotkania nie oceniają w Zabłociu „in minus”. – Stawialiśmy opór rywalowi, ale brakło nam sił i doświadczenia, gdy młodzi zawodnicy pojawili się na boisku. Paradoksalnie pucharowy mecz nas zmotywował, bo taktycznie nieźle to wyglądało i jeśli dołożymy odpowiedni poziom koncentracji, to możemy w lidze urywać punkty zespołom nawet „na papierze” mocniejszym – oznajmia Saltarius.

I jeszcze rzut oka na kadrę Orła, która zachowała status quo w porównaniu do rozgrywek sprzed kilku tygodni. Wartościowe mogą okazać się przenosiny do Zabłocia z Chybia doświadczonego pomocnika Łukasza Szczygielskiego, z kolei trener nie będzie mógł korzystać z bramkarza Mateusza Fajkiera, który zasilił Błyskawicę Drogomyśl.