
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Sparingowe kuriozum. „Samobóje” syna i... ojca
Coraz lepiej prezentujący się w grach kontrolnych piłkarze z Pruchnej mieli za kolejnego rywala ekipę szczebla a-klasowego.
Mecz zapamiętany zostanie z dwóch wydarzeń. W premierowym kwadransie piłkarze LKS-u '99 prezentowali się wybornie, co znalazło odzwierciedlenie w wyniku. W 8. minucie gola otwierającego stan bramkowy zdobył Daniel Mencner, w minucie 13. skutecznością błysnął Marcin Wysiński. Gdy wszystko zdawało się zmierzać po myśli przedstawiciela „okręgówki” niespodziewanie sytuacja gospodarzy skomplikowała się. Najpierw po stałym fragmencie gry a-klasowicza piłkę do własnej „świątyni” skierował Kacper Brachaczek. W 35. minucie miała miejsce powtórka z różnicą taką, iż w roli pechowca notującego „samobója” wystąpił... ojciec wcześniej wspomnianego Ireneusz Brachaczek.
Kiedy drużyny z Pruchnej i Międzyrzecza zamieniły się stronami tak ciekawie już nie było. Ponowne prowadzenie podopieczni trenera Tomasza Wróbla objęli za sprawą główkującego nieomylnie po kornerze Piotra Kowala, by w 85. minucie dać sobie wydrzeć sparingową wygraną.
Jak z perspektywy LKS-u '99 wypada ocena sprawdzianu? – Pozytywnie, bo przeciwnik przez godzinę nie oddał celnego strzału. Cieszy gra, bo drużyna coraz częściej rozumie się na boisku. W końcówce trochę zabrakło nam sił – komentuje szkoleniowiec miejscowych.
Kiedy drużyny z Pruchnej i Międzyrzecza zamieniły się stronami tak ciekawie już nie było. Ponowne prowadzenie podopieczni trenera Tomasza Wróbla objęli za sprawą główkującego nieomylnie po kornerze Piotra Kowala, by w 85. minucie dać sobie wydrzeć sparingową wygraną.
Jak z perspektywy LKS-u '99 wypada ocena sprawdzianu? – Pozytywnie, bo przeciwnik przez godzinę nie oddał celnego strzału. Cieszy gra, bo drużyna coraz częściej rozumie się na boisku. W końcówce trochę zabrakło nam sił – komentuje szkoleniowiec miejscowych.