– Jesteśmy już głodni gry o stawkę i nie możemy się doczekać pierwszego meczu ligowego – zaznacza trener ustronian Mateusz Żebrowski. Ta wypowiedź niejako tłumaczy to, co wydarzyło się podczas testowej potyczki Kuźni z Granicą Ruptawa.

Gospodarze nie zaprezentowali formy ligowej, przede wszystkim bowiem w dwóch połowach diametralnie różniła się jakość gry po ich stronie. Co najmniej przyzwoicie było w początkowych fragmentach meczu. Kuźnia ripostowała, gdy konkurent objął prowadzenie. Z dośrodkowania Pawła Brzóski skorzystał Arkadiusz Trybulec. Na podkreślenie zasługują inne dogodne okazje IV-ligowca. Główki Trybulca po stałych fragmentach nie były skuteczne, nieznacznie chybił po dobrym opanowaniu piłki Paweł Sękowski, a Arkadiusz Jaworski po minięciu duetu obrońców Granicy przegrał starcie z bramkarzem.

Po powrocie na murawę Kuźnia tak dobrze już nie wyglądała. Wprawdzie o zdobycz po ponownej dokładnej wrzutce Brzóski zadbał Mateusz Wigezzi, ale innych sposobności, by do siatki trafić ustroński zespół miał, jak na lekarstwo. Bodaj najbliżej celu był Jakub Chmiel, który jednak w momencie kluczowym źle uderzył futbolówkę. Na domiar złego sparingpartner po dwakroć zaskakiwał defensywę Kuźni, odnosząc zwycięstwo 3:2.

– Tempo gry, sposób prowadzenia akcji i realizacji założeń wychodziły nam w pierwszej części. Słabiej było po zmianach w ustawieniu i składzie. Jakość spadła, a proste błędy przyczyniły się do porażki – ocenia Żebrowski.