
Stare demony?
Prowadzenie Rekordu i finalna porażka - to scenariusz znany z rundy jesiennej. Został on powtórzony w premierowym sparingu „rekordzistów” z Odrą Opole.
- Na pewno cieszymy się, że mogliśmy wrócić do rywalizacji z innymi zespołami. Co do meczu, to miał różne fazy. Przewagę optyczną miał rywal, ale dobrze broniliśmy, odgryzając się groźnymi kontrami. Pod względem sytuacji był to mecz na remis. Mamy żal do siebie, że w prostej - wydawałoby się - sytuacji daliśmy się zaskoczyć. Kwestia konsekwencji i odpowiedniego pobudzenia do ostatnich momentów meczu to na pewno coś, na co będziemy mocno zwracać uwagę - przyznał na łamach klubowej strony trener Rekordu, Dariusz Rucki.
Jeśli chodzi o aspekt stricte piłkarski, bielszczanie mogą być zadowoleni ze swojej postawy. "Rekordziści" zaprezentowali się solidnie na tle I-ligowej Odry. W premierowej części spotkaniu bliski trafienia dla Rekordu był Daniel Świderski, który nie wykorzystał pojedynku "oko w oko" z golkiperem opolan. O bramkę mógł pokusić się także Mateusz Tekieli. Odrę z kolei na drodze do bramki zatrzymało... jej obramowanie.
Pierwszy "cios" wymierzyli zawodnicy Rekordu. W 55. minucie Kacper Kasprzak trafił z rzutu karnego po faulu Szymona Młocka. Nieco ponad kwadrans później opolanie doprowadzili do wyrównania po celnym strzale Marcela Mansfelda. W jednej z ostatniej akcji meczu Odra zdobyła bramkę na wagę wygranej. W tej sytuacji mogła, a nawet powinna, lepiej się zachować defensywa Rekordu. Podsumowując, pozytywy są. Elementy do poprawy - również.