Bez większych “fajerwerków” upłynął początkowy fragment gry. Pojedyncze strzały z jednej i z drugiej strony, jednak nie wynikało z tego za wiele. Żadna ze stron nie chciała za wszelką cenę narzucić własnego tempa. Spotkanie rozkręciło się jednak w 22. minucie, gdy arbiter podyktował rzut karny dla KS-u po faulu Tomasza Janika. Jan Syc wpierw obronił “jedenastkę”, lecz rozjemca zadecydował o jej powtórzeniu. Wówczas na listę strzelców wpisał się Tomasz Stanisławski. 

 

Stracona bramka podziałała na BKS jak płachta na byka. W 25. minucie do remisu doprowadził Jakub Pilch, który przytomnie odnalazł się w polu karnym rywala. Na tym jednak popularny “Pilchu” nie zamierzał poprzestać. W kolejnych kilku minutach zdobył kolejne dwie bramki. Podkreślamy to - wyjątkowej urody. 

 

Po przerwie zespół z Międzyrzecza ambitnie dążył do przynajmniej zredukowania rozmiarów porażki, lecz w swych poczynaniach byli albo nieskuteczni, albo na przeszkodzie stawał Syc, jak w przypadku próby Adriana Pitrego. Bialska Stal natomiast była bardziej “konkretna”. W 60. minucie Paweł Kozioł z bliskiej odległości sfinalizował dogranie od Pilcha. Wejście “smoka” zanotował z kolei Matvei Yevtyschenko, który kilkanaście sekund po wejściu na plac gry fetował trafienie, po celnym uderzeniu w tzw. długi róg. Ukrainiec w 90. minucie ustalił wynik meczu pokonując “na raty” golkipera KS-u po podaniu Andrzeja Fedotova.