Dla ekipy z Żywiecczyzny sparing okazał się wymagającą przeprawą, a opowiada o niej szkoleniowiec Orła Krzysztof Wądrzyk: – Skawa bardzo dobrze się prezentowała, my z początku byliśmy nerwowi. W pierwszej połowie wielokrotnie musieliśmy prowadzić atak pozycyjny. Rywale szybko do nas doskakiwali, co gry absolutnie nie ułatwiało. Mieli też swoje okazje...

Jedną z szans piłkarze Skawy zamienili na gola, przez co łękawiczanie zmuszeni zostali do odrabiania dystansu. Sztuka ta powiodła się z nawiązką już przed nadejściem przerwy. Wyrównanie zapewnił Damian Chmiel, który plasowanym strzałem zza „16” pokonał golkipera zespołu z Wadowic. Prowadzenie Orła stało się faktem po wrzutce Chmiela z rzutu rożnego, zgraniu Mateusza Bieguna i finalizacji z najbliższej odległości w wykonaniu Mateusza Widucha. W drugiej połowie piłka do siatki wpadła raz, co przypieczętowało wygraną „naszego” V-ligowca. Oskrzydlającą akcję zakończył Robert Mrózek, który celnie uderzył pod poprzeczkę.

Orzeł w sparingu sytuacji strzeleckich miał więcej. Te najlepsze z rewanżowej części to zmarnowany rzut karny przez Sebastiana Pępka czy – również nie dające bramkowego efektu – starcie „oko w oko” Kamila Małolepszego z bramkarzem Skawy. – Nasza dominacja była już później widoczna. Zawodnicy, którzy pojawili się na boisku trzymali wysokie tempo. To kolejny mecz, w którym wyszły pewne dobre i gorsze rzeczy, ale dalsze zgrywanie przy tak sporej przebudowie drużyny to wartość najistotniejsza – zaznacza Wądrzyk.