I choć tego celu nie osiągnęli, to potwierdzili swoją postawą, że wiosną należeli bezsprzecznie do IV-ligowej „szpicy”. Silnej ekipie z Bełku zdołali też częściowo zrewanżować się za przegraną 1:2 z poprzedniej rundy. Przy okazji gospodarze realizowali konsekwentnie swoje założenie w kwestii ogrywania młodych zawodników, by wspomnieć o debiucie „w podstawie” 15-letniego bramkarza Sebastiana Zajaca, syna doskonale znanego w Bielsku-Białej Richarda Zajaca. – Traciliśmy gole po indywidualnych błędach i prostych stratach. Ale jest to w jakiś sposób wkalkulowane w nasz styl gry, bo chcemy grać piłką, a nie tylko ją bezcelowo wybijać – tłumaczy szkoleniowiec „dwójki” Podbeskidzia Adrian Olecki.

Straty bramkowe gospodarze zanotowali w minutach 8. i 36. – w obu przypadkach zmusiło to bielski zespół do pościgu. O wyrównanie postarał się po dwakroć Klaudiusz Sommer. W 17. minucie celnie przymierzył po dośrodkowaniu Piotra Szumińskiego, a po godzinie rywalizacji zamienił na gola rzut z autu i podanie Patryka Czadera. I jeśli wskazać drużynę, która była w sobotę bliżej odniesienia wygranej, to byli to właśnie bielszczanie. W premierowej połowie groźne uderzenia oddawał Dawid Kukuła, ale za każdym razem bez zarzutu spisywał się golkiper Decoru. Po zmianie stron napór piłkarzy Podbeskidzia II przybrał na sile, ale w dogodnych sytuacjach celu mijały próby Giorgi Merebaszwiliego, który strzelając do opuszczonej już „świątyni” posłał futbolówkę obok słupka, czy Sommera, pudłującego głową ponad poprzeczką.

– Ostatni mecz okazał się dla nas pozytywny, choć z pewnym niedosytem, bo po przerwie dominowaliśmy i dążyliśmy do wygrania meczu – ocenia Olecki.