Tabela nie kłamie

O jakości Victorii przekonał się na zakończenie rundy Beskid Brenna, który został 10. „ofiarą” lidera w trakcie jesiennej części zmagań. – Nie ma przypadku w tym, że Victoria jest na czele stawki, aczkolwiek nie dominuje, jak choćby Góral Istebna w poprzednim sezonie i moim zdaniem to drużyna na podobnym poziomie, jak LKS Goleszów czy Iskra Iskrzyczyn. To obecnie najmocniejsi ligowcy, są na podium, więc tabela nie kłamie. W tej wyrównanej lidze wyklarowała się grupa zespołów, które zagrają wiosną o najwyższe cele – zauważa na wstępie Przemysław Meissner, szkoleniowiec ekipy z Brennej.

Podopieczni Mateusza Lizaka wspomnianych konkurentów wyprzedzili odpowiednio o 1 i 3 „oczka”. Goleszowianie cieszyli się z wygranej w Rudniku 4:0, którą zapoczątkował przed pauzą Mateusz Wigezzi w roli egzekutora. Iskra już po 27. minutach miała w zapasie prowadzenie 3:0 nad rywalem z Pruchnej, który wysoko poprzeczki nie postawił.

Tarasewicz niczym Adamek

O sile lidera decydują w dużej mierze zawodnicy, którzy doskonale wiedzą, jak strzelać bramki, vide Patryk Kabiesz czy Kamil Szajter. Obaj w niedzielnej konfrontacji wpisali się na listę strzelców – stosownie w 9. i 51. minucie gry. Tercet piłkarzy „robiących różnicę” uzupełnia Eryk Rybka. – To zawodnicy mający spory potencjał i na poziomie A-klasy potrafią przesądzać o losach meczów swojej drużyny – uważa Meissner, dodając w kontekście oceny spotkania awizowanego jako szlagier 13. kolejki: – Gospodarze mieli przewagę i ciężko było coś ugrać, natomiast mieliśmy swój udział przy golach Victorii, przez co towarzyszy nam spory niedosyt.

W szeregach breńskiej drużyny zauważalna była absencja skarżącego się na uraz kolana Arkadiusza Tarasewicza. – Przyrównałbym jego wartość dla naszego zespołu do tej, którą w Puńcowie odgrywa Rafał Adamek. Nie mieliśmy swojego kilera – dodaje trener Beskidu, który przegrać mógł w Hażlachu wyżej, ale m.in. rzut karny obronił w 71. minucie Jerzy Szymura.
 


 

Rozczarowań nie brakuje

Straty punktów z początkowej fazy sezonu a-klasowego dotkliwie weryfikują plany Strażaka Dębowiec, by włączyć się do walki o jedno z premiowanych awansem do „okręgówki” miejsc. W miniony weekend goście tylko zremisowali w Zabłociu. – Na pewno na wiosnę sporo meczów Strażak będzie wygrywał, ale wydaje się nierealne, aby przy dużej stracie punktowej powalczył jeszcze o coś więcej – klaruje Meissner.

Na samym dole tabeli pozostanie zimą LKS '99 Pruchna, nawet w razie zdobycia punktów w zaległej potyczce z LKS Rudnik, która 6 listopada ostatecznie zakończy jesienną kampanię. – Przed sezonem nie zanosiło się na aż takie problemy drużyny, która walczyła przecież o awans do ligi okręgowej. Zimą potrzebować będzie wzmocnień, aby się utrzymać – kontynuuje nasz rozmówca.

Z rezultatów 13. kolejki na wspomnienie zasługuje domowy triumf LKS-u Kończyce Małe 4:2 nad Olzą Pogwizdów. Na remis, zgodnie notując „dwupaki”, wypadli snajperzy obu ekip – Dawid BluckMichał Krehut – lecz po pauzie gospodarze przejęli inicjatywę. – Trochę się podbudowali, generalnie jednak jesienią rozczarowali, bo w ostatnich sezonach był to solidny a-klasowicz – podsumowuje Przemysław Meissner.

Wyniki 13. kolejki:
LKS Kończyce Małe – Olza Pogwizdów 4:2 (2:1)
Iskra Iskrzyczyn – LKS '99 Pruchna 7:0 (3:0)
LKS Rudnik – LKS Goleszów 0:4 (0:2)
Orzeł Zabłocie – Strażak Dębowiec 1:1 (0:0)
Błyskawica Kończyce Wielkie – Zryw Bąków 7:1 (3:0)
Błękitni Pierściec – Cukrownik Chybie 5:2 (2:2)
Victoria Hażlach – Beskid Brenna 3:0 (1:0)

TABELA/TERMINARZ