– Na pierwszym treningu z moim udziałem frekwencja była dosyć dobra, bo 14-osobowa. Początki określiłbym jako obiecujące po tym, co zobaczyłem. Nie jest to zresztą dla mnie całkowicie nowe środowisko, bo mniej więcej z 70 procentami zawodników, jakich zastałem wchodząc do szatni, miałem jednak w różnych miejscach styczność – opowiada nowy szkoleniowiec wiślan Marcin Michalik.

Trener ekipy z Wisły przyznaje, że sytuacja z przenosinami z Grodźca potoczyła się dynamicznie. Kandydaturę Michalika, którą w klubie z Wisły przedstawił odchodzący do Spójni Landek poprzednik Patryk Pindel, została bez zbędnej zwłoki zaakceptowana. – Zastaję drużynę, która liczy się w lidze okręgowej i należy w niej do wiodących. Chcemy grać o najwyższe cele, bo podejście sportowe tego najzwyczajniej wymaga – mówi szkoleniowiec, dla którego jest to powrót na szczebel „okręgówki” i – biorąc pod uwagę ostatnią pracę na poziomie A-klasy – sportowy awans. – Cieszę się z tego wyzwania, natomiast równocześnie żal, że po 2,5 roku pracy zostawiam Zamek, gdy do ligi pozostało niewiele czasu. To powoduje u mnie pewien dyskomfort – tłumaczy Michalik.

Przed zespołem WSS pod „nową miotłą” ważny sprawdzian, którym będzie weekendowa konfrontacja sparingowa z Rotuzem Bronów.