- Wynik jest adekwatny do wydarzeń na boisku. LKS jest specyficzną drużyną, aczkolwiek dość wymagającą. Mieliśmy jednak niepodważalną przewagę, czego dowód jest w rezultacie - przyznaje w rozmowie z naszym portalem Arkadiusz Rucki, trener KS-u Międzyrzecze. 

 

 

Mecz fantastycznie ułożył się dla gospodarzy. Już po 120 sekundach gry międzyrzeczanie cieszyli się prowadzenia. Bramka padła o tyle nietypowo, gdyż bezpośrednio... z rzutu rożnego. Jej autorem był Konrad Kuder, który niespełna kwadrans później znów wpisał się na listę strzelców. Tym razem pomocnik precyzyjnie przymierzył z rzutu wolnego, a piłka w tzw. międzyczasie odbiła się jeszcze od słupka. Więcej goli w tej części meczu kibice nie ujrzeli. 

 

Po zmianie stron bramki padały niczym z rogu obfitości. Gdy w 61. minucie Wojciech Małyjurek wykończył dogranie od Tomasza Labzy rywale KS-u kompletnie opadli sił. Międzyrzeczanie nie omieszkali tego faktu przeoczyć. W 64. minucie trafienie fetował Dawid Ogrocki po oskrzydlającej akcji Mieczysława Sikory. W 79. minucie hat-tricka skompletował Kuder, który został obsłużony dobrym podaniem od Marka Sobika. Gol 6:0 był trafieniem samobójczym, po tym jak zawodnik LKS-u niefortunnie posłał piłkę do własnej bramki. Wynik meczu w doliczonym czasie gry ustalił Jakub Pilch, a asystę przy tym trafieniu zanotował Kuder.