Szkoleniowiec lidera: stanowimy całość
Okres przerwy w rozgrywkach futsalowej Ekstraklasy, zarazem szczególny czas wejścia w nowy rok, to doskonały moment na podsumowanie dotychczasowych zmagań o punkty w sezonie 2013/2014. Na półmetku rozgrywek stawce przewodzi świetnie spisujący się bielski Rekord.
SportoweBeskidy.pl: Panie trenerze, za nami pierwsza runda rozgrywek Ekstraklasy. Zgodna z oczekiwaniami stawianymi przed sezonem? Adam Kryger: Pewno, że tak można przyjąć. Ale ja jestem „z tych”, co zawsze mają mało. Jedną wpadkę, choćby tą w Szczecinie, przyjąłbym. Mieliśmy jednak dwie. Boli przegrany mecz z Gattą, w którym przecież długo prowadziliśmy. Dlatego, choć jestem zadowolony z tej rundy, to nie do końca. Reasumując – przy tych kłopotach, pechu, nieszczęściu, różnych sprawach zdrowotnych i rodzinnych, z którymi się borykaliśmy – zakończyliśmy rok naprawdę nieźle. Trzeba pamiętać, jakie problemy mieliśmy zwłaszcza na początku rozgrywek, dodatkowo kilku kadrowiczów w składzie mocno eksploatowanych. Na szczęście kadrę mamy szeroką i wyrównaną. To pozwoliło na zmiany i rotacje, które okazały się pozytywnym elementem.
SportoweBeskidy.pl: Co lub kto zasługuje na szczególne wyróżnienie w kontekście pierwszej fazy rywalizacji o mistrzostwo? A.K.: U mnie nie ma indywidualnych wyróżnień. W jednym z wywiadów na początku pracy w Rekordzie mówiłem, że liczy się całość – team, drużyna. Widać, że wszyscy zrozumieli o co gramy i co chcemy zrobić. Cel jest jasny i krok po kroczku do niego dążymy. Najbardziej cieszę się właśnie z faktu, iż zespół zrozumiał i zaakceptował moją wizję. Chcemy stanowić całość, by każdy wiedział, jakie zadania ma na boisku do wykonania. U nas nie ma, jak to się mówi, pierwszej czy drugiej czwórki. Taki standard w Rekordzie nie obowiązuje. Każdy gra z każdym, każdy doskonale znaje sobie sprawę, co ma robić.
SportoweBeskidy.pl: Wykrystalizowała się już czołówka Ekstraklasy, zresztą jest ona przewidywalna. To dobrze, że wszystko przebiega zgodnie z tym, co „na papierze”? A.K.: Można powiedzieć, że w 90 procentach czołówka w połowie rozgrywek jest taka, jakiej spodziewaliśmy się. Liga podzieliła się na drużyny, które powalczą o medale, zespoły strefy środkowej i te, którym przyjdzie walczyć o utrzymanie. Wszystko to było generalnie do przewidzenia i... nie jest to dobre moim zdaniem. Lepiej byłoby, aby każdy z każdym potrafił skutecznie rywalizować. Kiedyś natomiast było w tej kwestii jeszcze gorzej, bo o sile ligi stanowiły dwa mocne zespoły. Teraz jest ta czwórka, ale życzę i pozostałym, by zmierzały w tym kierunku. Dążymy przecież do zawodowego futsalu i silnej, wyrównanej stawki naszej Ekstraklasy.
SportoweBeskidy.pl: W nowym roku zapadną decydujące rozstrzygnięcia. Co przesądzi w pana opinii o rozdziale medali? A.K.: Znaczenie będą miały bez wątpienia bezpośrednie mecze pomiędzy drużynami ligowej „szpicy”. Ale znane jest powiedzenie, że mistrzostwo wygrywa się tak naprawdę z tymi słabszymi drużynami. To równie ważne mecze! Wisła, Gatta czy Pogoń miały w tym sezonie potknięcia z teoretycznie słabszymi przeciwnikami i tych „oczek” im teraz brakuje. Dużą rolę odegra podejście do takich spotkań, ale i równa gra na przestrzeni 11 meczów. To więc coś w rodzaju skoków narciarskich, gdy trzeba oddawać przede wszystkim równe skoki.
SportoweBeskidy.pl: Klubowa Wigilia Rekordu przyniosła szereg życzeń. Czego zatem życzymy w okresie świąteczno-noworocznym? A.K.: Myślę, że standardowo – zdrowia, sukcesów i spełnienia wielkiej nadziei, tego 19-letniego oczekiwania Rekordu, by mieć w swojej kolekcji tytuł najlepszej drużyny w kraju. Pod tym w pełni się podpisuję. Całej sportowej „rodzinie” Rekordu życzę zdrowia, wytrwałości i cierpliwości oraz realizacji marzeń w nowym roku.